poniedziałek, 14 stycznia 2013

Krystian Bala Amok - recenzja wielkiego książkowego skurwysyństwa

Krystian Bala Amok - recenzja wielkiego książkowego skurwysyństwa
Gdyby nie głośny proces w sprawie zabójstwa Dariusza J. nigdy nie trafiłabym na książkę Amok. Autor - Krystian Bala zadbał o popularność swojego utworu, ale przypłacił to wszystko dwudziestoma pięcioma latami odsiadki.

Amok - Krystian Bala

Amok - Krystian Bala

Wydawnictwo: Coma

13 maja 2009 roku Krystian Bala został skazany na 25 lat więzienia w związku z zabiciem  Dariusza J. a swoją zbrodnię opisał w książce Amok. Co prawda oficjalnie treść książki nie była brana pod uwagę jako materiał dowodowy, ale tak prywatnie, to nie chce mi się w to wierzyć. Zresztą właściwie nie obchodzi mnie co zrobił pan Bala i czy wyrok jest słuszny, czy nie. W tym momencie obchodzi mnie sama książka.

Kurczę, zresztą książka to chyba zbyt piękne określenie jak dla tego utworu. Samo słowo książka ma dla mnie wyjątkowo pozytywne i bliskie sercu znaczenie, a tego zbioru słów opatrzonego dziwnym koziołkiem na okładce, nie mogę tak nazwać. Dlaczego? Otóż Krystian Bala okrzyknięty został cesarzem metafor i żeby te metafory miały jeszcze jakiś poziom, albo wydźwięk, to wszystko byłoby w porządku, ale one wcale do mnie nie trafiają. Amok zaczęłam czytać kilka miesięcy temu i szczerze mówiąc jeszcze nie skończyłam.

Książka Amok - nie pozostawię na niej suchej nitki


Cały tekst usiany jest wypaczoną wizją świata. Chris, główny bohater jest tak niemiłym i paskudnym wręcz typem, że już na samym wstępie odechciewa się przewracać kolejne kartki. Wszędzie tylko opisy rzygów, sików, seksu, który zresztą autor traktuje bardzo przedmiotowo i pozbawia go przejawów wszelkich uczuć. Chris myśli tylko o tym żeby się upić i sobie popieprzyć, kobiety nazywa wielokrotnie kurwami i twierdzi, że każdą z nich może mieć kiedy tylko zechce. Książka męczy, nie wiem czy dlatego, że nie widzę w niej głębszego sensu, czy po prostu jestem dla niej zbyt tępa? Bala był studentem filozofii na Uniwersytecie Wrocławskim i może te jego filozoficzne zapędy doprowadziły do tego, że całość jest jednym wielkim chłamem pisanym chyba tylko w celu wzbudzenia kontrowersji i wypromowania go jako wolnego ducha nieopierającego się żadnym konwenansom.

Amok Krystiana Bali to wielkie literackie paskudztwo ubrane w sukienkę zwaną książką. Wydawca zapewne podejmując decyzję i publikacji książki kierował się chęcią zysku i pokazania swojego wydawnictwa jako indywiduum ceniące wyzwolonych artystów, ale koniec końców był taki, że książkę wycofano ze sprzedaży, a na allegro można ją było zakupić po niebagatelnej jak na taki badziew sumie 200zł. I ja się pytam dlaczego? Skoro nie jest ona jednoznacznym dowodem mówiącym, że autor zabił, to jaki jest sens wycofywania książki ze sprzedaży? Zarobiłaby przecież fortunę, a tak chuj wielki i bąbelki.

Krystian Bala twierdzi, że jest niewinny. Może i nie jest winny morderstwa, ale z pewnością jest winien stworzenia najbardziej paskudnego utworu, jaki miałam "przyjemność" czytać w swoim życiu. Nie wiem, czy dokończę tą książkę, no chyba wtedy, kiedy zabraknie mi już czegokolwiek innego, a póki co, to niech sobie tam leży i nie psuje ludziom nerwów. Właściwie mogłabym napisać o niej trochę więcej, ale po co? Ile można słuchać zwierzeń wyidealizowanego psychopaty jakim jest Chris? Spróbowałam i dziękuje, nie smakuje mi...

Aktualizacja: Powstał film na podstawie historii Krystiana Bali i wiesz co? Chyba z ciekawości obejrzę. Najwyżej znowu zmarnuje trochę cennych godzin z życia.

piątek, 11 stycznia 2013

Ręka mistrza Stephen King - recenzja

Ręka mistrza Stephen King - recenzja
Ręka mistrza - Stephen King
Nigdy nie pałałam jakimś wielkim uwielbieniem do twórczości Stephena Kinga, ale kiedy zobaczyłam pozycję Ręka mistrza pomyślałam, że się skuszę. Gruba książka w ładnej i jednocześnie eleganckiej oprawce oraz opinie mówiące, że najnowsze dzieło Stephena Kinga wprawia w osłupienie i jeży włos na głowie zadecydowały o chęci przeczytania .

Ręka mistrza wydana w 2009 roku przez wydawnictwo Prószyński i S-k, 628 stron które miały mnie zachwycić, zwalić z nóg i wywołać trwałą bezsenność nie spełniły swojego zadania.

Na początku utworu poznajemy właściciela firmy budowlanej  Edgara Freemantle, który ulega poważnemu wypadkowi na skutek którego traci prawą rękę i pamięć swoich niekontrolowanych wybuchów gniewu. Edgar po wyjściu ze szpitala wynajmuje dom (Wielki Koral) na wyspie Duma Key i rozpoczyna swoje codzienne wędrówki brzegiem morza nad Zatoką Meksykańską. Na jednej z tych wypraw poznaje Wiremana, człowieka który opiekuje się Elizabeth Eastlake - właścicielką większej części wyspy Duma Key. Od początku swojego pobytu na wyspie główny bohater odczuwa przemożną potrzebę rysowania. Z początku są to tylko szkice, ale z biegiem czasu twórczość Edgara przeradza się w coś znacznie głębszego.

Powieść jest niezwykle barwna, przepełniona opisami wyglądu ludzkich zwłok, przekleństwami i rosnącym napięciem. Główny bohater czuje na sobie piętno i konieczność wypełnienia powierzonego mu losu. Z godnym pochwały zaparciem odkrywa kolejne tajemnice wyspy i kontynuuje swoją artystyczną przygodę. Stephen King okrzyknięty już dawno królem horrorów, wie jak budować napięcie, jak zmuszać czytelnika do myślenia i napiętego oczekiwania na rozwój sytuacji. Braku kunsztu z pewnością nie można mu zarzucić, ale od Ręki mistrza oczekiwałam czegoś więcej.

Ogromna część książki jest tak na prawdę pozbawiona tego, na co czekałam - grozy i akcji. Dopiero końcówka utworu nabiera tempa i wtedy zapominamy o wielokrotnych wędrówkach Edgara brzegiem morza, na rzecz zatracenia się w tajemnicach Persefony. Moim zdaniem horror ten skierowany jest do czytelników cierpliwych, takich, którzy będą w stanie czytać 300 stron nudnych relacji, po to, by następna 300 wciągnęło ich i zatrzymało aż do końca. Czytając Rękę mistrza odruchowo porównywałam ją do innego podobnie zbudowanego horroru, Ruin Scootta Smitha. Ta książka również ciągnie się w nieskończoność, ale zakończenie Ręki mistrza jest nieporównywalnie lepsze.

Być może moja ocena nie byłaby tak surowa gdybym nigdy nie czytała horrorów Grahama Mastertona, a że przeczytałam ich dziesiątki, on zawsze pozostanie dla mnie niekwestionowanym mistrzem tego gatunku. Niemniej jednak chętnie obejrzę ekranizację tej powieści, zawsze, kiedy oglądam filmową wersję książki dochodzę do wniosku, że to, co czytałam było świetne. Powód? Obrazy, nawet najlepszego reżysera nigdy nie oddadzą napięcia i zaangażowania jakie czytelnik przeżywa pochylając się nad tekstem.

Ręka mistrza - Stephen King
Wydawnictwo:Prószyński i S-ka
Stron: 628

Ocena końcowa w skali od 1 do 10:
Okładka:  10
Fabuła: 7
Postacie: 8
Pomysł: 7


Copyright © Literutopia , Blogger