sobota, 20 sierpnia 2016

Powstali z popiołów… ale ona nie powinna wtedy zabijać tych dzieci!

Powstali z popiołów… ale ona nie powinna wtedy zabijać tych dzieci!
Gdybym mogła, czytałabym i oglądała na temat II wojny światowej dosłownie wszystko. Myśl o tym, co chcesz. To mnie po prostu kręci. Gdzieś niechcący wygrzebałam film „Powstali z popiołów”, zaparzyłam herbatę no i wiesz – cyk do łóżeczka. Teraz żałuję. Ten oparty na faktach film obrzydził mi wieczór i cały następny dzień. Nie mogłam przestać o nim myśleć. Dosłownie wwiercił się w moją głowę.

Na początku było ok. Fabuła zaczyna się od tyłu. Główna bohaterka wspomina czasy swojej młodości, początki kariery i pięknego życia. Wiesz, tutaj mamy sceny rodem ze wspomnień przedwojennych Żydów – wypucowane lakierki, piękne wnętrza, kasa, prestiż, kasa i dla odmiany kasa. Po prostu ciśnie mi się na usta, że to kłuło Niemców w oczy. Żydowskie bogactwo, przepych i możliwości. Mieli po prostu za dużo wszystkiego, nie kryli tego i to sprowadziło na nich klęskę. Ale nie o tym mowa. Wróćmy do filmu.

Kadr z filmu Powstali z popiołów (cda.pl)

Powstali z popiołów - z bajki do piekła


Główna bohaterka – młoda ginekolog Gisella Perl wpada w ręce Niemców we własnym domu. Ona i jej rodzina zostają przeniesieni do getta, a stamtąd lekarka trafia do KL Auschwitz. Bajka się kończy. Piękne lakierki zamieniają się w drewniane trepy, a modna sukienka w brudny i zniszczony pasiak.

Giselle w obozie dostrzega doktor Mengele. Tak, ten sam, którego nazwisko do dziś powoduje zimne ciarki na plecach. Mengele werbuje Gisellę do pomocy w swoich eksperymentach. Ta – co zrozumiałe – wykonuje je pod groźbą utraty życia, ale w międzyczasie… z własnej woli zabija nienarodzone jeszcze dzieci. Gisella Perl dokonuje w obozie masowych aborcji. Przyznaje się do wykonania ich około tysiąca!  Ciąże usuwa gołymi rękami, będąc przekonaną, że w ten sposób ratuje kobietom życie. Cóż, różnie można rozumieć pojęcie pomocy.

Pomoc czy ukryta zemsta?


W jednej ze scen lekarka wyrywa z ciała więźniarki dziecko, które płacze. Dziecko, tak duże, że gotowe już do samodzielnego życia. Gisella wychodzi z nim na dwór, dusi je szmatą i chowa pod stertą trupów. A Bóg widzi i nie grzmi. Nie mów mi, że robiła dobrze.


  • Po pierwsze nigdy nie miała pewności, że ciężarna naprawdę zginie, jeżeli ta nie zabije jej dziecka.
  • Po drugie, jeżeli te dzieci miały i tak zginąć w obozie z rąk nazistów, to po co Gisella nurzała ręce w ich niewinnej krwi?
  • Po trzecie – ona nie pomagała. On wyręczała Niemców. Brała na siebie coś, co oni i tak by zrobili. Swoje działania tłumaczyła tym, że zabija dzieci, by ratować kobiety i by te miały w przyszłości możliwość urodzenia kolejnego potomstwa. Tak jakby dziecko było zabawką. Jak nie to, to inne, byleby matka żyła. Bo widać życie matki ważniejsze jest od życia dziecka. Obrzydliwość.


Ja to widzę tak – Gisella Perl, nad którą tak lituje się cały świat, zabijała dzieci w prywatnej wendettcie. Robiła to, by przeżyły kobiety, które kiedyś odbudują wybijanych w obozach Żydów. Moim zdaniem to była jej prywatna zemsta na Niemcach. Mogę się mylić, ale nie widzę żadnego, sensownego powodu, by młoda, uczciwa lekarka, która składała przysięgę Hipokratesa, przedkładała jedno życie ponad drugie. Nie w jej gestii leżało to, by decydować o życiu tych nienarodzonych maleństw. Nie do niej należało odbieranie im życia cuchnącymi szmatami.

Okładka filmu i książka napisana przez Gisellę Perl po wojnie

W końcu nie ona powinna otrzymać prawo leczenia po wojnie w Stanach. Jak można zabić 1000 istnień, a później, jak gdyby nigdy nic pomagać innym istnieniom przyjść na świat? Nie przekonują mnie argumenty, że obóz to inna rzeczywistość i moralność. Były w nim lekarki, które odebrały życie sobie, nie chcąc zgodzić się na to, by odbierać je innym. Jak widać, były też takie, dla których różnica między „chodź na świat” a „zniknij z tego świata” była niewielka.

Usilna próba powrócenia do zawodu była Giselli potrzebna, by zmazać poczucie winy. Skoro zabiła tysiąc, może chciała wyrównać ten rachunek, drugiemu tysiącowi pomagając przyjść na świat. Ciekawa jestem, co czułyby kobiety, które po wojnie trafiły pod skrzydła Giselli, gdyby wiedziały, co robiła ona z dziećmi jeszcze jakiś czas temu. To pewnie nie byłoby dla nich komfortowe. To byłaby odraza być może tak wielka, jaką ja czuję dziś.

Nie musisz się ze mną zgadzać, ale uszanuj moje zdanie. Nie byłam tam, nie widziałam i nie rozumiem. Mogę nawet nie być sobie w stanie wyobrazić pewnych kwestii, ale mogę je ocenić i robię to. Dlatego że mi wolno i dlatego, że chcę.

Czasami warto się zastanowić, gdzie leży granica między koniecznością a hipokryzją i to nie tylko w kontekście zabijania, ale w każdym innym. Nie może być tak, że jedno życie jest lepsze, a drugie gorsze. Że jedno zasługuje na oglądanie świata, a inne nie. Kwestie zasadności życia nie powinny podlegać dyskusji.

sobota, 6 sierpnia 2016

Nie martw się, to tylko życie - Adam Szewczyk | Recenzja książki, którą warto przeczytać

Nie martw się, to tylko życie - Adam Szewczyk | Recenzja książki, którą warto przeczytać
Kiedyś nadejdzie ten moment, że zamkniesz oczy po raz ostatni...

Cholernie lubię, kiedy książka ma jakieś przesłanie. Wiesz, bierzesz do ręki, czytasz i myślisz sobie: tak, nie zmarnuje tego czasu. Lubię, gdy historia do czegoś dąży, coś uzmysławia. Dość mam tych miałkich, nic niewnoszących do mojego życia historyjek bez morałów. Dlatego książka "Nie martw się, to tylko życie" wywarła na mnie dobre wrażenie. Ba, nawet bardzo dobre.

Nie martw się, to tylko życie

Nie martw się, to tylko życie - Adam Szewczyk

Wydawnictwo: Self Publishing
Stron: 384

Powiedz mi, ile swojego życia przepierdziałeś w stołek? Ile chwil zmarnowałeś? Ilu okazji nie udało Ci się wykorzystać? Kiedyś nadejdzie taki dzień, kiedy to wszystko niedelikatnie mówiąc szlag trafi. Pewnego dnia weźmiesz ostatni oddech i już nie otworzysz oczu. Tak będzie czy tego chcesz, czy nie. Może teraz masz dwadzieścia kilka albo trzydzieści kilka lat i o tym nie myślisz, ale wiesz, że ta chwila kiedyś nadejdzie. Tak jak nadeszła dla Jakuba, głównego bohatera książki. Pewnego dnia umarł. No po prostu odszedł, ale tylko stąd. Ze świata, którego my znamy. Niestety nie zdarzyło się tak, że od razu przygarnęły go aniołki i fruwał sobie z nimi między chmurkami. Ziściła się raczej złowroga wersja tej bajki, a Jakub musiał stawić czoła swojemu życiu od nowa.

Szewczyk każde Ci pomyśleć o śmierci

Po co o niej zapominasz, po co odrzucasz ją, jako coś, co Ciebie nie dotyczy? Przecież jesteś z krwi i kości, a te kości zaczną się kiedyś rozpadać, tak jak i ta krew zacznie kiedyś gęstnieć. Lepiej uzmysłowić sobie to teraz, niż odrzucać tę wizję w nieskończoność. Jakub zdał sobie sprawę z bezsensowności swojego życia trochę za późno, a z Tobą jak jest? Wykorzystujesz swoje szanse? Bierzesz życie pełnymi garściami, czy tylko udajesz, że żyjesz? Autor książki każde Ci się zastanowić nad swoim losem. Może już czas zacząć weryfikować dokonania i sięgnąć po marzenia. Jeżeli nie teraz, to kiedy do ciężkiej Anielki?

Ciemność, jaka Cię otaczała, była głęboka na tyle, że nie umiałeś dostrzec w niej niczego ani nikogo. Przez cały czas przebywania w jej objęciach twój umysł sugerował ci, że kryją się w niej demony, duchy i inne mistyczne stworzenia. Można bronić się przed najgłupszą sugestią bardzo długo, ale największa głupota powtarzana w nieskończoność potrafi zasiać ziarno niepokoju, a wraz z twoim pierwszym odwróceniem się przez ramię, umie stać się najszczerszą prawdą.

Pomyśl o śmierci, a docenisz życie

Książka "Nie martw się, to tylko życie" Adama Szewczyka jest sprzecznością samą w sobie. Z jednej strony traktuje o temacie dość nieprzyjemnym. Z drugiej jednak napawa optymizmem. No bo przecież nie wszystko stracone. Jeszcze masz szansę wiele osiągnąć. Jeszcze możesz wszystko zmienić. Dla Ciebie nic się nie skończyło, a skoro tak, to można zacząć od nowa. Nigdy nie ułożysz sobie życia idealnie, ale przynajmniej spróbujesz coś zrobić. Glupio byłoby umierać ze świadomością, że nie miało się nigdy tego, co było tak bliskie sercu. Wiem coś o tym, bo za chwilę idę na pogrzeb kolegi...

Oderwij się od Pokemon Go, wyłącz na chwilę telewizor. Stań przed lustrem i zapytaj sam siebie, czy zrobiłeś już wszystko, by być gotowym umrzeć w tej chwili? Jeżeli odpowiedź brzmi "nie" to na co czekasz? Zrób to, co pozwoli Ci kiedyś spokojnie odejść.
Copyright © Literutopia , Blogger