poniedziałek, 27 stycznia 2014

Byłem księdzem. Prawdziwe oblicze kościoła katolickiego w Polsce - Roman Kotliński (Roman Jonasz) | Recenzja książki

Do książki "Byłem księdzem" przymierzałam się już od roku. Ciekawiła mnie szczególnie z tego względu, gdyż opisywane w niej zdarzenia rozgrywały się w pobliskiej mojemu miejscu zamieszkania miejscowości. Z faktem istnienia książki zapoznała mnie przyjaciółka, byłam ciekawa jakie też sensację wyniosę po jej lekturze i postanowiłam w wolnym czasie się za nią zabrać.

Byłem księdzem

Byłem księdzem - Roman Kotliński

Wydawnictwo: Glass Plast
Stron: 140

Książka "Byłem księdzem" to jak sam tytuł wskazuje zwierzenia byłego księdza katolickiego. Dopisek prawdziwe oblicze kościoła katolickiego w Polsce sugeruje, że mamy do czynienia z trochę innym podejściem do tematu. Wszak były ksiądz zapewne będzie szczery w swojej relacji i bez ogródek zdradzi nam cóż ciekawego mają nasi wspaniali księża za uszami. Przyznam szczerze, że lektura nie podnosi zbytnio na duchu, ale przejdźmy do meritum sprawy.

 Okładka nie zachwyca, książeczka jest objętościowo niewielka. Może nie gdyby ten wymowny tytuł, trudno by jej było przyciągnąć uwagę czytelnika, ale nie o oprawie będzie dziś mowa, tylko o prawdziwej życiowej historii. Błogosławieństwie i przekleństwie w jednym, plejadzie sprzeczności, zawoalowanej prawdzie i aureoli świętobliwości, która nakrywa grzeszne głowy.

Roman Kotliński vel Roman Jonasz już jako młody chłopiec czuje szczególne powołanie, chce służyć kościołowi i wiernie wypełniać wolę Bożą. Za sprawą tego powołania, tuż po ukończeniu szkoły średniej udaje się do Seminarium Duchownego we Włocławku. Roman pochodzi z rodziny o głębokich tradycjach katolickich, jego rodzice są żywym przykładem oddania Bogu i z nabożną wręcz czcią przyjmują do wiadomości, że ich syn chce zostać księdzem. Młody Roman jest pełen radosnego oczekiwania, jego wiara i powołanie rosną w siłę.

Na tym właściwie kończy się "radosna" część książki. Seminaryjna rzeczywistość stapia się z ideałami, w jakie wierzył młody chłopak i ogólny rozrachunek nie stawia kościoła w zbyt dobrym świetle. Roman wtłoczony zostaje w wielką machinę posłuszeństwa, rygoru i bezduszności, która porywa mu 6 lat jego bezcennej młodości. Seminarium okazuje się być wylęgarnią homoseksualistów, młodych, pełnych ideałów ludzi, którzy nie potrafią poradzić sobie z narastającym w nich popędem seksualnym, tłumią go lub zaspokajają na wszelkie możliwe sposoby. Nie są święci, piją, palą, kradną i utrzymują stosunki seksualne zarówno homo jak i heteroseksualne. System, jaki wychowuje księży pożarł ich odrębność i stłamsił indywidualność, jaką się do tej pory cechowali. Wojskowa wręcz hierarchia, rozkazy i nakazy, wyszczególnione godziny danych zajęć oraz bezwzględne posłuszeństwo czynią z nich ludzkie maszyny zdolne w każdy możliwy sposób obejść system lub się z nim pożegnać
.
Drastyczne wręcz opisy przywołują odrazę, współczucie a jednocześnie złość na skostniały dogmat, jakim podlegają alumni, klerycy i diakoni.
Na pewno „najłatwiej" mieli ci, którzy pogodzili się z samogwałtem oraz żyjący w parach. Tych ostatnich niewątpliwie dobijało ciągłe ukrywanie się ze swoimi uczuciami. Te dwie grupy najczęściej „dogadzały" sobie w łaźni seminaryjnej. Kiedy wieczorami przed zamknięciem gasiłem tam światło widziałem zawsze strugi spermy na ściankach kabin prysznicowych, a w powietrzu unosił się mdły zapach męskiego nasienia zmieszany z unoszącą się parą. Z pewnością większość z nas starała się przynajmniej ograniczać te praktyki. Ojcowie duchowni grzmieli na konferencjach, że najczęściej wyznawanym grzechem na kleryckich spowiedziach jest grzech samogwałtu.

Niesamowite zepsucie kościoła w oczach Romana Kotlińskiego

Książka przyprawia o zawrót głowy, pokazuje zepsucie kościelnej braci już od momentu wkroczenia za seminaryjne mury. Kilkuset młodych chłopców, odciętych od rodziny, pozbawionych możliwości zaspokajania potrzeby bliskości, poniżanych i tresowanych na posłuszne owieczki, to nader bolesny obrazek. Całości dopełnia fakt, że ksiądz Roman po zakończeniu sześcioletniej nauki trafia na swoją pierwszą, prowincjonalną parafię gdzie poznaje późniejsze skutki takiego zamkniętego wychowywania. Pierwszy proboszcz traktuje go nad wyraz "intymnie".
W tym samym momencie ręka Jasia zacisnęła się na moim udzie i szybko przesuwała w kierunku krocza. Zebrałem się w sobie i z całych sił wyrwałem z objęć napaleńca. On zerwał się razem ze mną. Złapał mnie powtórnie za rękę przemawiając mi do serca i rozsądku - „przecież musi to ksiądz jakoś robić; po co samemu... nie pozwolę na żadne kurwy w mojej parafii!!!" Ze łzami w oczach zapewniałem go o mojej przyjaźni i oddaniu, ale nie takim o jakie mu chodzi. „Chcę żyć w czystości!" - krzyczałem zrozpaczony - „...nie minął jeszcze miesiąc od moich święceń!" Do rozpalonego Jasia nie docierały żadne argumenty. Podążał za mną po całym pokoju, mając ciągle nadzieję, że mu ustąpię. Rozpalony do czerwoności zaczął manipulować przy rozporku, a po chwili wyciągnął z niego swoje genitalia - myśląc zapewne, że oczaruje mnie tym widokiem.
Roman ucieka z parafii, w której napalony proboszcz próbuje zaspokoić z jego pomocą swoje popędy. Zostaje przeniesiony do Aleksandrowa Łódzkiego gdzie poznaje prawdziwy klerykalny biznes. Świętobliwych biskupów, którzy bogacą się w każdy, nawet najbardziej uwłaczający roli księdza sposób, prowadzą podwójne życie, jeżdżą drogimi zagranicznymi autami.

Na początku ma się wrażenie, ze autor zły na cały świat i funkcjonujący w kościele system chce przelać całą swoją frustrację na karty pisanej przez siebie książki, ale to błędne założenie. Byłem księdzem to opowieść o zwykłym człowieku, który znalazł się w niezwykłych okolicznościach, o jednostce, która nie potrafiła przeciwstawić się ogółowi. Wreszcie o człowieku, który poszukiwał swojego miejsca w kościele, ale z racji wyznawanych ideałów nie mógł pogodzić się z jego funkcjonowaniem. Kotliński nie potępia, nie szkaluje ludzi, których poznał, on wydaje świadectwo dotyczące faktów. Mówi otwarcie o swoich słabościach, o tym, że niemalże posunął się do praktyk homoseksualnych, wziął w parafii pieniądze "na lewo". Jest tylko człowiekiem i opowiada o innych ludziach, których cześć naszego społeczeństwa gotowa jest nazywać półbogami.

Byłem księdzem daje wiarę, że są jeszcze w naszym kraju księża o czystych sercach, ale od razu nasuwają mi się zdanie, jakie usłyszałam kiedyś na lekcji religii od naszego ówczesnego księdza:
Człowiek bez prawdziwego powołania nie zniesie seminarium.
Dlatego gotowa jestem uwierzyć, że mężczyźni trafiają tam z prawdziwym powołaniem, ale podczas procesu kształcenia ich osobowości zostają na tyle wyprane przez system a umysły zatrute bezmyślnym posłuszeństwem, celibatem i sprzecznościami wiary, że w konsekwencji chrzczą i bierzmują nas pederaści, wielbiący pieniądz a nie Boga. Książkę "Byłem księdzem" polecam i nawet nie ze względu na wyznawaną wiarę lub jej brak, ale zwyczajnie, dla poznania pewnych prawideł i zrozumienia, że sutanna nie oznacza świętość.

Co sądzicie o tej książce? Może czytaliście podobne? Chętnie poznam ich tytuły.

7 komentarzy:

  1. Co jakiś czas słyszymy jakieś afery związane z księżmi, które potrafią wzbudzić zwątpienie u katolików. Mam tę pozycję w swoich planach, ponieważ chciałabym poznać społeczność księży "od środka", dzięki ludziom, którzy należeli kiedyś do niej.

    OdpowiedzUsuń
  2. zawiodlam sie strasznie...kosciol to prawdziwe bagno..

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak szczególnie geje którzy masowo idą do seminarium żeby tylko zaspokoić swój zboczony popęd.

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka po przeczytaniu zrobiła na mnie wrażenie, nawet poniekąd zniechęciła do księży i kościoła. Jednak jak się dowiedziałam, że Wielki Pan Kotliński spotkał już kobietę podczas kapłaństwa, a obecnie zajmuje się polityką i opływa w majątek, to jest bardziej zakłamanym faryzeuszem, niż Ci księża razem wzięci.Człowieku daj sam przykład i dopiero napisz książkę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. @Anonimku Kotliński napisał książkę zanim jeszcze zajął się polityką.

    OdpowiedzUsuń
  6. ksieza nie sa warte szacunku oni tylko patrza na kase, kazdy ksiadz ma kochanke idzieci dajcie im sie zenic wtedy beda wiedziec co znaczy zycie maluzenskie,a nie na bezbronnych dzieciach sie wyzywac

    OdpowiedzUsuń

Podziel się swoją opinią dotyczącą wpisu.

Copyright © Literutopia , Blogger