W poszukiwaniu Świętego Graala długowieczności...
Zagadnienie długowieczności fascynuje niemalże od zawsze, gdyby ktoś dzisiaj ogłosił, że wynalazł eliksir młodości, to śmiem twierdzić, że byłby to najbardziej chodliwy produkt na całej kuli ziemskiej i nie miałoby znaczenia w jakiej cenie by go zaoferowali. Skuszona refleksją na temat ludzkiego życia postanowiłam liznąć coś w tej materii i tak wpadła w moje ręce książka Michała Tombaka "Czy można żyć 150 lat?". Przyznacie, że już sama hipoteza (o ile możemy tak nazwać to pytanie) jest bardzo śmiała. Wielu ludzi modli się, ażeby chociaż emerytury dożyć a tu ktoś podaje, że możliwe jest choćby dywagowanie nad stu pięćdziesięcioletnim czasem ludzkiego życia. Nieprawdopodobne....
Czy można żyć 150 lat? |
Czy można żyć 150 lat? - Michał Tombak
Wydawnictwo: Galaktyka
Stron: 285
Michał Tombak w niektórych środowiskach uważany jest za autorytet i trzeba przyznać, w swoim życiu wykonał kawał dobrej roboty. Czy jednak powyższa książka mu się udała? Spróbuję się nad tym zastanowić. Przede wszystkim pominę kwestię okładki czy jakości wydania, jak wygląda lico książki każdy widzi a sposób, w jaki skonstruował ją wydawca jest jak zawsze sprawą dyskusyjną. Nie to mnie interesuje, czytając skupiałam się na całkiem innych aspektach. Przede wszystkim ciekawiła mnie faktyczna zawartość, złote rady, które sprawią, że Kinga będzie pisała tego bloga nawet w wieku 150 lat.
Czy tak się jednak stanie? Nie wiem i wątpię, żebym kiedykolwiek postanowiła żyć wedle zasad Tombaka. Oczywiście w książce znajdujemy wiele cenny rad dotyczących żywienia, ale tak na dobrą sprawę autor zaleca nam, aby 1/3 naszego życia była głodówką! No sorry memory, ale ja kocham jeść i nie mam zamiaru rezygnować z rozkoszy podniebienia. Oczywiście dopuszczam w swoim światopoglądzie ideę głodówki jako takiej, ale bardziej w sensie krótkotrwałym, okazyjnym. Ciągle chodzić głodna to ja nie mam zamiaru.
Kiedy już założyłam z góry, że dzięki postowi proponowanemu przez Tombaka nie przedłużę swojego życia, postanowiłam szukać innych, wartościowych wskazówek. Czytałam, rozważałam, a jako, że jestem dyplomowanym żywieniowcem, to pewne kwestie okazały się mocno targnąć podstawami mojej wiedzy.
I tutaj szok. Biorąc pod uwagę, że moja waga wynosi 53 kg a mogę nosić w sobie te 15 kg kamieni kałowych, to okazuje się, że jestem skrajną anorektyczką o wadze 38 kg - no przecież reszta to gówno :) Tutaj autor mocno się zagalopował.Co prawda kamienie kałowe są obecne w naszych organizmach, ale na litość boską nie w ilości 8 a co dopiero 15 kg!Mało kto wie, że u dorosłej osoby w jelicie grubym znajduje się od 8 do 15 kg kamieni kałowych, które człowiek nosi przez całe życie.
Wnikliwie studiując książkę Czy można żyć 150 lat? nasuwa się nam jasne spostrzeżenie: całość nie trzyma się kupy. Wydaje się, że wiele z "naukowych badań" to tylko słowa rzucane na wiatr, na potwierdzenie których nie istnieją żadne dowody. Co prawda jestem fanką naturalnej medycyny, alternatywnych sposobów na dosłownie wszystko, ale częstowana wiedzą pana Tombaka czuje przesyt.
Oczywiście książka dostarcza nam też cennych spostrzeżeń:
Nasuwa się jasny wniosek: należy jak najszybciej pozbyć się negatywnych myśli – to droga nie tylko do zdrowia psychicznego, ale również i fizycznego. Każdy człowiek powinien ciągle wypracowywać w sobie umiejętność szczęśliwego życia. Jest to coś, czego bardzo ciężko się nauczyć. Każdy musi dokonać tego sam.
Naukowo stwierdzono, że racjonalnie odżywiając się możemy przedłużyć nasze życie o 10-20 lat, natomiast prawidłowo oddychając o 30-40. W Chinach choroby nowotworowe są spotykane znacznie rzadziej niż w innych rejonach.Nie mogę powiedzieć, że publikacja sama w sobie jest zła, ale traktuje ją z dystansem, szczerze powiedziawszy pewna byłam tylko i wyłącznie tych informacji, które znałam już wcześniej. Dywagacje natomiast podciągam pod niestwierdzone bądź też stwierdzone za pomocą efektu placebo oddziaływania, których nie widzi mi się testować. Może nie będę żyła 150 lat, trudno, te 125, które sobie kiedyś założyłam w zupełności mi wystarczy. Co do jednego natomiast jestem pewna: życie moje spędzę przy pełnym talerzu, nie o wodzie i sucharach.
Ciekawi mnie co Wy możecie powiedzieć na temat tej książki? Czy stosowaliście się kiedyś do takich albo podobnych zasad i jaki miało to dla was skutek? Cenicie alternatywną medycynę, czy skłaniacie się bardziej w kierunku tej znanej, akademickiej?
Ciekawa publikacja, rady radami, ale liczą się też geny, życie w stresie raczej uniemożliwia dożycie takiego wieku, a stres jest zjawiskiem współczesności. Generalnie przyjęłam zasadę zdrowego odżywiania, trochę ruchu (chociaż z tym gorzej, bo nie jestem systematyczna, ale dążę do tego). Sucharom i wodzie raczej podziękuję.
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się, u mnie z systematycznością też jest na bakier :)
Usuń