Ametysta 7 wymiar |
Ametysta 7 wymiar - Viktoria Armstrong
Stron: 213
Wydawnictwo: Sowa
Na pierwszy plan wysuwa się nam przede wszystkim okładka. Jest specyficzna, utrzymana w biało-czarnej kolorystyce i na swój sposób przerażająca. W połączeniu z tytułem tak naprawdę nic nie mówi nam o zawartości książki. Jeżeli znajdziemy ją na półce w księgarni, to dopiero przeczytanie tekstu na tylnej okładce będzie nam w stanie powiedzieć o niej coś więcej.
Brzmi złowieszczo, prawda? Szczerze mówiąc, kiedy zaczynałam czytać, to miałam całkiem inne wyobrażenie o tej książce. Z pewnością nie spodziewałam się historii, którą ta prezentuje. Książka przepełniona jest wszelakiego rodzaju istotami magicznymi, demonami i elfami. Od tego natłoku postaci wręcz kręci się w głowie. Historia jest ciekawa i ma w sobie naprawdę dużo magii, ale niestety moim zdaniem czyta się ją ciężko. Po kilkunastu stronach całkowicie pogubiłam się w tym, kto jest kim i musiałam kilkakrotnie wracać na dalsze strony, żeby utrzymać wątek.Ze słonecznej Kataliny znikają wszystkie smoki, a noce stają się niepokojąco długie. Zachwianie równowagi między dniem a nocą grozi katastrofą. Nad demonami ciemności nie zapanuje nawet ich władca, Aryman...
Książka Viktorii Armstrong |
Czy 7 wymiar Ametysty mnie zaczarował?
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony tematyka jest naprawdę bajeczna i bardzo bogata, z drugiej jednak książkę czytałam bardzo opornie. Jeżeli wracamy do czegoś na przełomie kilku miesięcy, to można łatwo wywnioskować, że opowieść nas nie wciąga. W moim przypadku zabrakło tej płynności, z jaką powinno się sunąć przez utwór. Nie było tej dynamiki, tego zręcznego połączenia ze sobą wszystkich rozdziałów. Tych natomiast mamy aż 50 więc nie w kij dmuchał :) To moim zdaniem jest akurat bardzo dobre posunięcie. Znacznie bardziej wolę krótkie rozdziały, niż te, które ciągną się w nieskończoność.
Zdarzają się jednak fragmenty ciężkie do przebrnięcia:
Brenda była mroczna. Choć jej mrok nie był czarny. Pozostawał w odcieniach mroku, ale z widoczna poświatą szarości, co oznaczało, że posiadała zdolność czynienia dobra. Natomiast od Ametysty bił żar z kroplą najgłębszej czerni. Kropla ta zdawała się być w ryzach jasności, jaką w sobie nosiła.
Książkę wręcz dobija fakt, że czcionka jest zbyt ozdobna. Zastosowany krój jest jednym z trudniejszych, z jakimi przyszło mi stoczyć boje. Jak więc widzicie, końcowa ocena nie jest wcale taka prosta. Z jednej strony mamy bardzo ciekawą historię, z drugiej jednak topornie poprowadzoną.
Ametysta 7 wymiar |
Jeżeli nie jesteście tak wybrednymi czytelnikami, jak ja, to ta książka z pewnością przypadnie wam do gustu. Jeżeli natomiast lubicie się czepiać i macie w sobie swego rodzaju czytelniczy perfekcjonizm, to pewnie się z nią nie polubicie.
Czytaliście? Dajcie znać, czy kręcą was klimaty fantasty.
Okładka jest bardzo intrygująca, ale obawiam się, że mogłaby mi się ta książka nie spodobać właśnie przez jej formę.
OdpowiedzUsuńNiezwykła okładka ;)
OdpowiedzUsuń