czwartek, 30 maja 2013

W ofierze Molochowi - Asa Larsson | Recenzja książki

W ofierze Molochowi - Asa Larsson | Recenzja książki
Stare błędy zawsze odzywają się po latach. Niedotrzymane obietnice tkwią zadrą w sercu...

Deszczowa pogoda sprzyja kryminałom, tak, wychodzę z takiego założenia i dlatego właśnie postanowiłam sięgnąć po książkę "W ofierze Molochowi". Powieść Asy Larsson leżała na mojej półce już kilka miesięcy i domagała się poświęcenia jej uwagi. A że ja nie lubię jak się mnie długo prosi, zgodziłam się bez namysłu.

W ofierze molochowi

W ofierze Molochowi - Asa Larsson

Wydawnictwo: Literackie
Stron: 368

Niedźwiedź napada na psa i rozszarpuje go. Myśliwi tropią zwierza i gdy w końcu wpada on w ich ręce, okazuje się, że w jego wnętrznościach znajduje się ludzka ręka. Tak mniej więcej się książka zaczyna. Spokojnie, a jednocześnie dosyć intensywnie zostajemy wciągnięci w historię siedmioletniego Marcusa Uusitalo. Chłopiec najprawdopodobniej był świadkiem brutalnego morderstwa swojej babci. Marcus i jego rodzina wydają się tkwić w sidłach klątwy, która po kolei i z wielką konsekwencją odbiera życie każdemu członkowi rodziny. Ojciec chłopca zostaje potrącony przez samochód, dziadek ląduje w żołądku niedźwiedzia, matka go opuszcza jeszcze w dzieciństwie, a ostania opoka, babcia Sol Britt dokonuje życia we własnym łóżku zadźgana dziwnym narzedziem. Marcusem zajmuje się na czas śledztwa jeden z policjantów a prokuratorka Rebeka Martinsson próbuje rozwikłać zagadkę śmierci Sol Britt.

W tym samym czasie Asa Larsson przedstawia nam historię Eliny Patterson, młodej nauczycielki, która wiosną 1914 roku jedzie pociągiem do Kiruny. W jej sercu płoną nadzieje i radość. Chce lepszego życia, chce swobody, dostatku i miłości. W pociągu poznaje dysponenta Hjalmara Lundbohma. Króż mógłby sądzić, że właśnie ta chwila jest kanwą historii, w którą wmieszany jest Marcus i cała jego rodzina...

Książka W ofierze Molochowi to dobry, stonowany kryminał. Dialogi są naturalne, nie musimy borykać się ze zbędnymi opisami i nic nie znaczącymi wątkami. Czyta się lekko i wygodnie, głównie ze względu na wyjątkowo udany układ książki. Pozwólcie, że wam go zobrazuje.

Układ wydruku książki

 
Kiedy czytamy książkę W ofierze Molochowi nie musimy rozchylać mocno kartek, gdyż pole tekstowe jest odsunięte od marginesów na dość sporą odległość. Skutkuje to tym, że książka staje się objętościowo większa, ale komfort czytania jest nieporównywalnie lepszy. Po przeczytaniu książka wygląda nadal jak nowa. Co do okładki, jest chyba najmniej udanym elementem książki. Widziałam inne publikacje Asy Larsson i ta wizualnie prezentuje się najgorzej, jednak treść rekompensuje nam wszelkie niedociągnięcia.

Dobra, czy średnia? Jaka jest książka W ofierze Molochowi?

Książka jest dobra, no może nie powalająca, ale dobra, porządnie wykonana i dobrze napisana. Ogromnym jej plusem są dwie płaszczyzny wydarzeń. Pierwsza to poszukiwanie zabójcy Sol Briit, a druga to historia Eliny i Hjalmara. Nie ukrywam, że historia sprzed lat, ta, która toczy się na przestrzeni lat 1914-1926 była dla mnie o wiele ciekawsza. Dopingowałam nauczycielkę w jej walce o marzenia i szczerze polubiłam jej współlokatorkę Kruszkę. Kruszka to dziewczyna z którą bardzo chętnie bym się zaprzyjaźniła. Pracowita, mądra mimo braku wykształcenia, niesamowicie pogodna i... no właśnie. Gdyby nie jej upór i serce nigdy nie poznalibyśmy Marcusa.

Czytałam kilka opinii o tej książce zanim po nią sięgnęłam, niestety nie udzielił mi się surowy klimat w jakim osadzona jest powieść, znacznie łatwiej go odczuć śledząc losy Eliny niż poznając Szwecję w czasach obecnych, ale tłumaczę to różnicą pokoleniową. Wszak dzisiaj ludzi potrafią oswoić niekorzystną aurę i przystosowani są do niej lepiej niż 100 lat temu. Równie dobrze powieść mogłaby się toczyć w Stanach Zjednoczonych, czy nawet w Polsce w czasie mroźnej zimy. Tytułowy Moloch jest raczej taką podpuchą. Sądziłam, że treść książki będzie z nim nierozerwalnie związana, ale jego obecność jest w utworze raczej metaforyczna. Jest pewnym przekazem, ale jakim, tego już nie mogę wam powiedzieć, bo czytanie nie miałoby sensu.

Warto sięgnąć po książkę W ofierze Molochowi. Ja po przeczytaniu stwierdzam jasno, że z pewnością wrócę jeszcze do tej autorki. Mimo, że prokuratorka Rebeka Martinsson nie przypadła mi zbytnio do gustu, jej obecność w powieści nie jest aż tak znacząca. Owszem jest ona tropicielką zbrodni, ale sama historia przyćmiewa ją i wychodzi to utworowi na plus. Dodatkowym minusem jest mnogość postaci, czasami trudno połapać się kto jest kim, a ja w kwestii ilości bohaterów preferuje raczej minimalizm.

Refleksje jakie nasuwają mi się po lekturze, to znaczenie jakie w naszym życiu odgrywają prawdziwi przyjaciele i miłość, której nie zawsze powinno się ufać. Asa Larsson pięknie pisze o tym w jednym z fragmentów:

Miłością trzeba się zaopiekować kiedy przychodzi. Bo nagle się okazuje, że przeżywasz ją ostatni raz. A wszystko inne to tylko wiatr.
Czytaliście "W ofierze molochowi"? Jakie są wasze przemyślenia dotyczące tej książki?


piątek, 24 maja 2013

Zauroczenie - Aleksander Sowa | Recenzja książki

Zauroczenie - Aleksander Sowa | Recenzja książki
A co gdyby okazało się, że Twoje życie nigdy nie istniało?

Od jakiegoś czasu jestem subskrybentką newslettera autorskiej strony Aleksandra Sowy. Otrzymałam dziś wiadomość autorespondera, w której był link do możliwości przedpremierowego pobrania e-booka pt. Zauroczenie. Wiedziona ciekawością pobrałam i przepadłam.

Zauroczenie

Zauroczenie - Aleksander Sowa

Wydawnictwo: Self-Publishing Wydawca
Stron: 131

Zaczęłam czytać. Pierwsze 6 rozdziałów zalatywało mi trochę nudą i konwencjonalnością, ale na szczęście rozdziały tego e-booka są krótkie i część, która nie przypadła mi o gustu, minęła bardzo szybko. Od 7 rozdziału pogrążyłam się w tę książkę bez pamięci. Możecie mi wierzyć albo nie, ale przeczytałam ją w dwie godziny, nawet nie zmieniając przy tym pozycji. Teraz kiedy pisze tę recenzję, czuję, że nadal mam ścierpnięte nogi.

Pierwszoosobowa opowieść Julii targnęła wszystkimi moimi emocjami. Od smutku, po żal, zazdrość, smutek i współczucie. A było to mniej więcej tak. Historia rozpoczyna się w momencie, kiedy klnąca niemiłosiernie kobieta opowiada nam, że nie lubi Nowego Roku. Obok śpi jej mąż i denerwuje mnie trochę, że nie zwraca na nią uwagi. Po chwili jednak przeskakujemy do wspomnień kobiety, którą jest nieśmiała Julia, dwudziestolatką studiującą na Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Julia opowiada nam, jak poznała Igora, przystojnego chłopaka, w którym bez pamięci się zakochała. Igor odwzajemnił jej uczucia i niebawem zaczęli tworzyć szczęśliwą, rozumiejącą się bez słów parę. Do tego momentu jest w miarę nudno, jednak my posuwamy się w lekturze dalej i okazuje się, że Igor co jakiś czas opuszcza Julię, wyjeżdża z Wrocławia, rzekomo po to, by pomagać ojcu. Rzeczywistość wygląda jednak tak, że odwiedza swoją byłą dziewczynę i po jakimś czasie... Więcej wam nie powiem.

Książka "Zauroczenie" - mnóstwo emocji

Jestem zszokowana, zachwycona i nie szczerze mówiąc, nawet nie wiem jak składnie napisać swoją opinię. Jeśli będzie ona chaotyczna - wybaczcie, to będzie najlepszy dowód na to, jakie wrażenie wywarła na mnie ta książka. Jest genialna, tak mówię to z pełną świadomości, ale nadal pod wpływem jej czaru. Sposób, w jaki autor opisuje miłość ze wszystkimi jej wzlotami i upadkami, nakazuje mi sądzić, że bardzo dobrze wie, jak ta materia wygląda. Tylko prawdziwe doświadczenia są w stanie wydać na światło dzienne taki utwór.

Zanotowałam kilka cytatów z książki. Nie kierowałam się ani ich mądrością, ani błyskotliwością, wynotowałam po prostu to, co wydało mi się ważne.
Pachnie tym co przeżył. Bo to się zawsze w człowieku odkłada. I można to wywąchać, wydotykać, wypatrzeć lub wysmakować.
Nie ma twardzieli a nawet najwięksi z nich, nawet najgorsze dziewczyny, bywa, że kurwy, wreszcie się zakochują. Wszyscy bez wyjątku karły, złodzieje, bankowcy, księża, nawet mordercy. A potem każdy słabnie, staje się bezbronny w swoim uczuciu , jak wykluwający się owad, odsłaniający miękkie powłoki ku niezliczonym wrogom, łamie swój kręgosłup i idzie na dno.
 Prawda o własnej śmierci dochodzi do człowieka później niż myśl, że ktoś do trumny założył mu chujowe buty.
Czar miłości, zranione uczucia, lęk przed samotnością i stracone nadzieje. To wszystko znajdziecie w tej książce, ba może doszukacie się w niej czegoś więcej, wspomnień własnej nieszczęśliwej miłości,  obaw, jakie niesie nam życie każdego dnia. Nie będzie lekko, ale dacie radę. Podźwigniecie życie Julii choćby z tego względu, że czyta się szybko. Kilkanaście lat z życia głównej bohaterki skoncentrowane zostało do 131 stron i jestem absolutnie pewna, że nie dało się historii ani skrócić, ani wydłużyć. Jest idealna, bez rozdmuchiwania, bez irytujących skróceń. Wewnętrzny monolog, różne perspektywy, zwroty akcji. Będzie wszystko, tylko dajcie szanse Zauroczeniu. Styl w jakim pisana jest ta książka, przekaz, sama historia to trafiło do mnie lepiej niż jakakolwiek książka na przestrzeni dwóch, może trzech lat, a trochę się ich przez moje ręce przewinęło. Jednak nigdy nie taka, nie czytałam jeszcze czegoś podobnego. Cholera i mam wrażenie, że długo jeszcze nie przeczytam.

Nie ma się do czego przyczepić

Studiowałam ją wnikliwie, z wypiekami na twarzy, krytycznie i drobiazgowo. Chciałam na siłę się czegoś uczepić, nie mogłam dopuścić myśli, że trochę ponad 1 MB pamięci komputerowej jest w stanie tak mną zawładnąć. Mogę przyczepić się tylko do dialogów, czasami były oklepane, ale tak jak pisałam wcześniej - tylko do 7 rozdziału, później było fantastycznie i kiełkuje mi w głowie myśl, żeby pomolestować pana Sowę o inne jego prace :)

Ciśnienie mi skoczyło, tak i chyba konieczną będzie przerwa na papierosa, a co mi tam, Julia też paliła, kiedyś się wzbraniała przed nałogiem. Ja też i modlę się, żeby była to jedyna rzecz, która może mnie z nią łączyć. Zauroczenie Aleksandra Sowy będzie chyba powodem moich problemów z sercem. Najwyżej pozwę go do sądu, napisał, to niech płaci zadośćuczynienia...

Nie spytam, czy czytaliście, bo zapewne jestem jedną z pierwszych osób, która to uczyniła, ale chętnie dowiem się, czy macie zamiar przeczytać?

wtorek, 21 maja 2013

Uwikłana - Liz Carlyle | Recenzja książki

Uwikłana - Liz Carlyle | Recenzja książki
Czasami mroczna niewiedza okazuje się być słodkim ukojeniem.

No i stało się. Świadomie i bez przymusu przeczytałam romans. Nie żałuje i z pełną odpowiedzialnością twierdzę, że mi się podobał. "Uwikłana" Liz Carlyle okazała się ciekawą książką na nudne wieczory i nie trąci w żaden sposób kiczem.
Uwikłana

Uwikłana - Liz Carlyle

Wydawnictwo: Bis
Stron: 278

Dwudziestosiedmioletnia Grace Gauthier po śmierci ojca zatrudnia się jako guwernantka w domu Ethana Holdinga. Między nią a córeczkami Ethana wywiązuje się więź i Grace zaczyna marzyć o własnej rodzinie i spokojnej przyszłości. Ethan, którego żona zmarła w tragicznych okolicznościach oświadcza się dziewczynie i ta ma nadzieję, że u jego boku spełni swoje marzenia. Jednak szczęście Grace nie trwa długo, zanim jeszcze narzeczeni zdążyli oficjalnie ogłosić zamiar małżeństwa, Gauthier znajduje Ethana martwego w kałuży krwi w skutek poderżnięcia gardła.

Czar pryska i kobieta staj się główną podejrzaną morderstwa. Komisarz Napier sądzi, że jedynie ona mogła dokonać tej zbrodni i przez swoje domniemania automatycznie nastawia rodzinę Ethana przeciwko Grace. Kobieta szuka wsparcia u dawnego przyjaciela swojego ojca, ale nie zastaje go, a swoją pomoc ofiaruje jej mroczny lord Ruthveyn. Grace wydaje się być oczarowana i jednocześnie przerażona nowo poznanym mężczyzną.



Uwikłana - strona tytułowa

Uwikłaną czyta się lekko, mimo iż na początku dostrzegłam kilka nieścisłości stylistycznych. Pomijając to jednak cóż mogę powiedzieć - zajebiste to było. Nie mogąc znaleźć innego słowa, pokusiłam się na wulgaryzm, który jak mam nadzieję, zostanie mi wybaczony. Tak, zajebiste, gdyż nie sądziłam, że romans może tak wyglądać. Co prawda nie jest to typowe romansidło, tłem jest kryminalna zagadka, której rozwikłanie wcale nie będzie takie proste. Do kompletu mamy również trochę parapsychologi, ezoteryki i spiskowej teorii. Słowem połączenie idealne. Bardzo podobał mi się jeden fragment, który muszę tu zacytować. Jest on nawet umieszczony na tylnej okładce książki, zapewne dlatego, że płynie z tych słów prawdziwa mądrość.
W życiu każdej chyba kobiety przychodzi taka chwila, kiedy uświadamia ona sobie, że wszystko, czym się kierowała - jej duma, cnota czy też rozsądek - naprawdę nie są warte, by się ich kurczowo trzymać. A może po prostu napotyka coś, dla czego warto porzucić dawne zasady.

Miłość z emocjami

Tytułowa Uwikłana to kobieta żyjąca w realiach XIX wiecznej Anglii przepełnionej konwenansami, popołudniową herbatką i małżeństwami z rozsądku. Jak dla naszego pokolenia ten świat jest dość sztywny, dużo w nim tabu i niezrozumiałych układów. Niemniej jednak wciąga i sprawia, że zatracamy się w bezmiarze politycznych spisków i towarzyskich nietaktów. Za żadne skarby świata nie chciałabym żyć w tych czasach, ale nie znaczy to, że tło powieści mi się nie podobało, wręcz przeciwnie, było takie, jakie powinno być. Nieskończenie intrygował mnie lord Ruthveyn, jego wygląd, zachowanie, jego przeszłość i moc, którą został obdarzony. Równie ciekawą postacią okazała się być siostra lorda, Anisha. Wyobrażałam ją sobie jako hinduską piękność z czarnymi, ciężkimi włosami, ubraną w plątaninę wzorzystych materiałów i kilogramy błyszczącej biżuterii.

Książka była świetna jak na swój gatunek. Bardziej interesował mnie w niej wątek paranormalny niż kryminalny, ale jak wiadomo, bez tego drugiego historia nie miałaby sensu, więc jego istnienie było podstawą. Poirytowana byłam jedynie dość cukierkowym zaskoczeniem, miałam nadzieję, że ostatni rozdział pozostawi po sobie trochę więcej tajemnicy, no ale jak to na romans przystało, wszyscy podejrzewamy, jak się historia może kończyć. Reasumując "Uwikłana" Liz Carlyle to dobre, niezobowiązujące czytadło, które zainteresuje zarówno fanów romansu, jak i kryminału, poszukiwacze nieznanego również nie zawiodą się na tej pozycji.

Za egzemplarz recenzencki dziękuje wydawnictwu:

niedziela, 19 maja 2013

Jak zmydlić mydło? O książkach nie do przebrnięcia.

Jak zmydlić mydło? O książkach nie do przebrnięcia.
Porwałam się ostatnio na pewną książkę, nie zdradzę jej tytułu, bo końca czytania nie widać. Powiem tylko tyle nowość z gatunku fantastyki, ciekawa okładka i ponad 500 stron. Objętościowo książka dosyć pokaźna, ale właśnie w tym tkwi problem. Ona jest mydłem. Mydło, to ukłute przeze mnie określenie książki, która wlecze się niemiłosiernie, wypchana jest po brzegi masą niepotrzebności i czytając ją, mamy ochotę pominąć 300 stron, by w końcu dobrnąć do ciekawego fragmentu.

Jak zmydlić mydło?


Pamiętam, że jeszcze jakiś czas temu mianem mydła byłam skłonna określić horror Ruiny Scotta Smitha, dziś jednak wiem, że byłoby to krzywdzące dla wymienionego wcześniej autora. Aktualnie czytam mydło, tak kartkuje je zawzięcie raz za razem i nic prawie z fabuły nie wynoszę. Nudzi mnie to strasznie i mam ochotę rzucić książkę w kąt, ale nie nawykłam do takiego traktowania literatury. Wydało ją dobre wydawnictwo, więc jakieś tam zalety z pewnością ma, autor również uważany za jednego z największych głosów fantasy, więc zastanawiam się co jest nie tak.

Czytając książkę pragniemy, by historia, która maluje się przed naszymi oczyma była barwna, ciekawa, wciągająca. Chcemy poczuć identyfikację z którymś z bohaterów, przeżywać jego wzloty i upadki, razem z nim dążyć do finału i czuć akcje całym sobą. Co jednak w chwili, gdy mimo, że książkę sami sobie wybraliśmy i nikt nas do jej czytania nie przymuszał, nie możemy dobrnąć do końca?

Nie ma sensu pomijać rozdziałów, nie możemy się też oszukiwać i wodzić wzrokiem po kartkach udając, że faktycznie czytamy. Wyrzucić czy oddać też nie pasuje, to co się zaczęło należałoby jakoś skończyć. Pytanie brzmi tylko, jak?

Czy zdarzyło wam się czytać książki mydła? Jakie one były i jak sobie z nimi poradziliście? Bardzo ciekawi mnie jak długa może być lista mydeł, które z pozoru wydawały się być świetnymi książkami?

piątek, 17 maja 2013

Jak to było z książkami do matury?

Jak to było z książkami do matury?
Czas matur w pełni dlatego biorąc pod uwagę aktualne wydarzenia naszła mnie refleksja dotycząca "książek maturalnych". Jedni (tak jak ja) mają już maturę dawno za sobą, inni są w trakcie, a jeszcze innych dopiero będzie to czekać. Każdy maturzysta chce jednego: zdać z jak najlepszym wynikiem. Są tacy, którzy wnikliwie czytają każdą lekturę z kanonu i strona po stronie przyswajają zawarte w nich informacje, ale zdarzają się młodzi ludzie, którzy ratują maturalne tyłki streszczeniami albo mają nadzieję, że nawet nie czytając, jakoś im się upiecze :) Powspominajmy nasze maturalne książki, te, które lubiliśmy i te, które musieliśmy czytać z konieczności.

Ja nigdy lektur czytać nie lubiłam, przyznaje się bez bicia. Zawsze wolałam coś innego, mniej obowiązkowego. Mówiąc krótko, chciałam czytać to, co lubię, a nie to, co mi każą. Ot, taki niepokorny duch. Przyszedł jednak czas matury i trzeba było nadrobić zaległości. Wzięła się Kinga do czytania tego, co będzie niezbędne i pierwsze miłe zaskoczenie!

Zbrodnia i kara
Nie ma to, jak czytać książkę od początku do końca. Podczas pobieżnego przerabiania Zbrodni i kary Fiodora Dostojewskiego, nawet nie zauważyłam, jaka ta książka jest ciekawa. Wiadomo, bryk nie da nam tego, co szczera lektura i teraz wiem, że nie zawsze dobrym wyjściem była droga na skróty. Zbrodnię i karę przeczytałam bardzo dokładnie, tak więc nawet 6 pytań egzaminatorów nie dało rady zagiąć mnie w jej temacie, a skrupulatność się opłaciła, gdyż jako jedyna ze szkoły zdobyłam 100% punktów.

Równie mocno przypadł mi go gustu Makbet, nie lubię takiego stylu, ale alegoryczność tej książki i jej uniwersalny przekaz trafiły do mnie i również ją dobrze wspominam. Pamiętam, że na pewien czas przed maturą moja klasa spekulowała, cóż za temat może pojawić się na pisemnym języku polskim. Koleżanka rzuciła hasło: Dawno nie było nic o wojnie, na pewno będzie jakaś książka o II wojnie światowej, ale ja wiedziona dziwnym przeczuciem oznajmiłam: Będą Chłopi Reymonta, na bank będą Chłopi. Jakież było moje zdziwienie, kiedy otwierając arkusz egzaminacyjny, zobaczyłam temat pracy pisemnej dotyczący Chłopów!

Chłopi
Chłopi Władysława Reymonta okazały się być najwspanialszą lekturą szkolną, jaką kiedykolwiek czytałam. Ta książka mnie zaczarowała. Pierwszy raz czułam, że czytam ją nie dlatego, że muszę, ale że chcę. Wspaniały świat wsi Lipce odmalowany w powieści przemawiał do mnie niczym żywy obraz najciekawszych wydarzeń. Żadna strona nie dłużyła się ani nie nudziła. Wszystko było idealne, postacie, akcja, dialogi. Po przeczytaniu żałowałam tylko jednego, faktu, że mamy tylko cztery pory roku :) Chętnie przedłużyłabym powieść o kolejne dwie.

Z książek, które w tym czasie nie przypadły mi do gustu były z pewnością Granica Nałkowskiej i Boska Komedia. To było coś ponad moje nerwy.

Jakie książki charakteryzują waszą maturę? Która z lektur była dla was obowiązkiem, a która przyjemnością? Ciekawi mnie, jakie książkowe wspomnienia posiadacie z tego czasu, a ci, którzy właśnie maturę pisali, jak sobie z nią poradzili?

środa, 15 maja 2013

Wiosenny konkurs, wygraj książki!

Wiosenny konkurs, wygraj książki!
Nagrody w konkursie

Wiosenny konkurs Literutopii

Ogłaszam konkurs w którym do wygrania są dwie książki wydawnictwa Bis:
  1. Uwikłana - Liz Carlyle
  2. Trzy twarze Ewy - Barbara Freethy
Jak wziąć udział w konkursie?
Dróg jest kilka i każdy może wybrać coś dla siebie. Możesz skorzystać z jednej opcji, albo ze wszystkich co zwiększy twoje szanse na wygraną.
  • dodanie do obserwowanych - 1 los
  • polubienie na Facebooku - 1 los
  • dodanie Literutopii do blogrola - 1 los
  • udostępnienie wpisu konkursowego  na Facebooku- 1 los
  • dodanie banera na swoim blogu - 2 losy
  • notka na blogu promująca mój konkurs - 3 losy
W komentarzu pod tym postem pozostawiamy następujące dane:

Obserwuje jako: (jako kto mnie obserwujesz)
Mój adres e-mail: (twój e-mail dzięki któremu się z Tobą skontaktuje)
Lubie na Facebooku jako: tak/nie (Imię i pierwsza litera nazwiska)
Udostępniam na Facebooku: tak/nie (link do konkursu)
Dodaje do blogrolla: tak/nie (link do Twojego bloga)
Baner: tak/nie (link do Twojego bloga na którym udostępniasz baner)
Notka: tak/nie (link do notki)

Zasady:
- Maksymalnie możesz uzyskać aż 9 losów, a minimalnie tylko jeden.
- Konkurs trwa od 15 maja 2013r. do 20 czerwca 2013r.
- Wyłoniony zostanie jeden zwycięzca co nastąpi nie później niż po upływie tygodnia od zakończenia konkursu.
- Udział w konkursie możliwy jest tylko poprzez podanie swojego adresu e-mail w komentarzu i zdobycie przynajmniej jednego losu.
- Nagrody zostaną wysłane na koszt organizatorki konkursu, nie później niż 2 tygodnie po ogłoszeniu wyników, tylko na adres znajdujący się w Polsce.

Jeśli chcesz skorzystać z opcji udostępnienia banera, oto jego kod:
<a href="http://literutopia.blogspot.com/2013/05/wiosenny-konkurs-wygraj-ksiazki.html"><img  src="
http://img.liczniki.org/20130515/baner-1368610104.jpg"  
alt=""Konkurs Literutopii" /></

Serdecznie zapraszam wszystkich do udziału w konkursie!

wtorek, 14 maja 2013

Całkiem nowa odsłona bloga!

Całkiem nowa odsłona bloga!
Nowy wygląd bloga





Nadeszła wiosna a z nią czas na zmiany, tak więc i ja nie pozostając dłużej w zimowej nostalgii, postanowiłam jakieś innowacje wprowadzić. Siedziałam wczoraj pół nocy i z pomocą bardzo przystojnego i niezwykle szarmanckiego mężczyzny przystosowaliśmy dla Literutopii całkiem nową szatę graficzną.

Co prawda mam ona jeszcze kilka mankamentów, które w najbliższym czasie zostaną usunięte, ale nie mogłam czekać dłużej i musiałam natychmiast zobaczyć bloga w nowej odsłonie. Jak mi to wyszło, możecie ocenić sami. Kto odwiedzał mnie już wcześniej, wie, że blog był nad wyraz kolorowy, te kolory mogły być rozpraszające i denerwujące zarazem, a że ja jak ognia nerwów staram się unikać, postawiłam na minimalizm i delikatne kolory.

Blog zyskał jasną szatę graficzną, inny wygląd przycisków udostępniania i nową sekcję komentarzy. Wszystko zostało uproszczone do minimum dla wygody i funkcjonalności zarówno mojej jak i wszystkich czytających. Oko się nie męczy, a i myszka nie wariuje w poszukiwaniu odpowiednich miejsc, tak więc misję uważam za zakończoną :)

Co sądzicie o nowym wyglądzie bloga? Podoba wam się, czy coś byście w nim zmienili?

poniedziałek, 13 maja 2013

Gwiazd naszych wina - John Green | Recenzja książki

Gwiazd naszych wina - John Green | Recenzja książki
Dosłownie przez pięcioma minutami skończyłam czytać książkę "Gwiazd naszych wina". Jest to chyba jak dotąd moja "najszybsza recenzja" o ile wpisy na moim blogu można nazwać recenzjami. Zastanawiam się nad tym przez chwilę i myślę, że tak - można je tak nazwać, gdyż to mój subiektywny odbiór, moja własna ocena i według mnie należy jej się miano recenzji.

Gwiazd naszych wina

Gwiazd naszych wina - John Green

Wydawnictwo: Bukowy Las
Stron: 312

Książkę tą mam w posiadaniu już od lutego, czyli od czasu jej premiery, ale jakoś do tej pory nie czułam motywacji, by się nią zająć, mimo że na okładce dołączono karteczkę głoszącą: Najlepsza książka roku 2012. Wczoraj nadszedł jednak taki leniwy czas, że postanowiłam zaopiekować się tymi gwiazdami i nie żałuję. Czytało się wyjątkowo przyjemnie, ładna oprawa graficzna, dosyć duża czcionka no i objętość idealna, nierozwlekana ani też nadmiernie nie okrojona, można by powiedzieć w sam raz.

Gwiazd naszych wina opowiada o szesnastoletniej, chorej na raka Hazel i jej przyjaźni (a później miłości) do siedemnastoletniego Augustusa Watersa. Hazel i Augustus (dla przyjaciół Gus) poznają się na spotkaniu grupy wsparcia dla młodzieży chorej na raka i od pierwszego momentu wywiązuje się pomiędzy nimi nić porozumienia. Gus jest w fazie remisji po kostnomięsaku, który odebrał mu bezpowrotnie nogę, a Hazel kroczy przez życie z Philipem, niezastąpionym w jej codziennej egzystencji aparatem tlenowym.

Miłość i rak

Początek powieści był według mnie niezwykle humorystyczny, oczywiście, jeśli można nazwać humorem opowieść o nastolatkach, którzy wiedzą, że niedane im będzie dożyć starości i zastanawiają się nad sensem życia i tego, co po sobie pozostawią, kiedy dopadnie ich nieunikniony, sądny dzień. Niezwykły humor autora można dostrzec we fragmentach takich jak:
Parsknęłam, kaszlnęłam czy może odetchnęłam, co i tak zabrzmiało jak kaszlnięcie (...)
Był tam pan w kombinezonie, który musiał tłumaczyć każdemu klientowi, że tak, to są jego własne kozy, i nie, to mydło nie śmierdzi kozą.

W miarę rozwoju wydarzeń Hazel i Gus postanawiają spełnić swoje wspólne marzenie i udać się w podróż, po której już nic nie będzie takie jak wcześniej. Jak twierdzą, wszystko to jest "rakowym bonusem". Wystarczyło mi, że przeczytałam pierwsze zdanie 21 rozdziału i po moich policzkach popłynęły łzy. Od tego momentu książka robi się mniej zabawna, ale za to bardziej refleksyjna. Zdaje się, że autor wręcz zmusza czytelnika, żeby ten docenił to co ma i spojrzał na świat inaczej niż do tej pory. Nic co istnieje na ziemi, nie jest wieczne, czas zabiera wszystko, a każde życie rodzi się z innego życia.

Jedyny dostrzeżony przeze mnie mankament tej książki, to fakt, że zarówno Hazel, jak i Augustus nie wpasowują się w standard zwyczajnych nastolatków. Ich wypowiedzi są aż nazbyt inteligentne i błyskotliwe. Wypowiadają się oboje, niczym filozofowie najwyższych lotów i to poniekąd może trochę drażnić. Sama osobiście nigdy nie spotkałam się z takim językiem wśród kilkunastolatków i mam wrażenie, że jeszcze długo się nie spotkam.

Książka Johna Greena


Reasumując, książka podobała mi się, ale chyba nie na tyle, aby uznać ją za genialną, tak jak to zrobiły zachodnie media. Była dobra, łatwa w odbiorze, to fakt, momentami wzruszająca, ale do statusu genialnej czegoś mi jednak w niej brakowało. Niemniej polecam Gwiazd naszych winę i sądzę, że nie powinniście się na niej zawieść, wręcz przeciwnie obudzi w was ona ochotę na głębsze, egzystencjonalne przemyślenia.

Czytaliście albo macie zamiar przeczytać tę książkę?

czwartek, 9 maja 2013

Księga magii i zaklęć Alan Abyss

Księga magii i zaklęć Alan Abyss
Księga magii i zaklęć
Paranormalne moce pociągały ludzkość od zarania dziejów. Któż z nas, ludzi dzisiejszej Europy nie chciałby posiadać zdolności, dzięki którym mógłby kształtować swoje życie wedle własnego widzi mi się?

Księga magii i zaklęć - Alan Abyss
Wydawnictwo: KIRKE
Stron:187

Kiedy sięgałam po tą książkę kierowała mną głównie ciekawość, a że nie stronię od metafizycznej strony ludzkiej osobowości i wszelakich zagadek, Księga magii i zaklęć wydawała się być doskonała odskocznią od codzienności.

Patrząc na okładkę mam przemożne wrażenie, że wewnątrz odkryje coś niesamowitego, zakazanego, coś, czego ludzie poszukują od wieków. Może pewnych odpowiedzi, może ułatwień, ale przede wszystkim wiedzy dotyczącej czarów i wierzeń magicznych. Nie to, żebym próbowała zamienić napotkaną żabę w księcia, ale tak zwyczajnie z czystej ludzkiej ciekawości warto było moim zdaniem poznać to i owo.

Jak przełożyło się to w rzeczywistości? Już śpieszę z wyjaśnieniem. Otóż książka zaczyna się standardowo, kilka słów dla początkujących i odpowiedzi na najważniejsze pytania. Kiedy już nasza ciekawość wydaje się być wystarczająco pobudzona, przechodzimy niczym błyskawica do podstaw rzucania zaklęć i uroków. Dowiadujemy się, że:
Przede wszystkim, na rytuał składa się wiele różnych elementów:
- kwadra Księżyca
- właściwe składniki i narzędzia oraz dobór rytuału
- stan psychiczny adepta
- doświadczenie
- moc osobista i wzbudzona energia
- wiara w magiczne działania i skutki rytuału
- wola Kosmosu
Takie to trochę mętne i dwuznaczne, no ale cóż, nie zrażamy się i idziemy dalej. Nie mija kilka stron i o cóż to? Zostajemy zapędzeni do rozdziału dotyczącego snom! Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ja, jako pasjonatka rozwoju osobistego identyfikuje zaprezentowane tu informacje z techniką LD, czyli świadomego śnienia. Myślę więc sobie: oj tam, taka powtórka z rozrywki, ale nie, gdyż kolejny witający mnie rozdział brzmi: Hipnoza i autohipnoza. Pokornie więc go czytam, nic nowego on do mojej wiedzy nie wnosi, ale myślę: oj tam, do dwóch razy sztuka. Jakież jest moje zdziwienie, gdy następne rozdziały dotyczą mantr, medytacji i podróży astralnych - wiem tylko ja sama :) Dalej więc pokornie utrwalam informację i zdaje się pytać: gdzie te cholerne zaklęcia?

Przewracam kartkę za kartką i nareszcie jest. Oto on, rozdział zatytułowany Przygotowanie magicznych przedmiotów. Nareszcie rozpoczyna się właściwa cześć książki a mówiąc właściwa mam na myśli taka, której wiedzy jeszcze do tej pory nie posiadałam. Alan Abyss pisze o czarnej magii, znaczeniu świec ognia i przesądach a kiedy wchłoniemy informacje podstawowe przechodzimy do spisu rytuałów. Do wyboru mamy zaklęcia miłosne, pieniężne, ochronne i odwracające. Słowem cały magiczny arsenał na kilkunastu stronach.

Wszystko wydaje się być ładnie i pięknie z tym, że nie widzę w nich żadnej magii oprócz możliwości działania efektu placebo, prawa przyciągania, czy zwyczajnej wizualizacji. Być może na tym właśnie magia polega, nie wiem, nie jestem czarownicom i jakoś nie zamierzam nią być. Szkoda tylko, że nastawiłam się na fenomenalne rytuały przy użyciu łapek nietoperza i krwi żmii, a dostałam inwokacje udekorowane kolorowymi świeczkami i drobnymi bibelotami. No cóż, może wymagałam zbyt wiele a moje pojęcie magii oparte było głównie na serialach typu Przygody Merlina. W każdym bądź razie Księgę magii i zaklęć potraktowałam mocno z przymrużeniem oka i a spodziewane czary puściłam w niepamięć.

Czytaliście tą książę a może sami próbowaliście kiedyś czarować?

Ocena końcowa w skali od 1 do 10:
Okładka: 10
Pomysł: 10
Wykonanie: 5

poniedziałek, 6 maja 2013

Święte znaki Egiptu Karol Myśliwiec

Święte znaki Egiptu Karol Myśliwiec
Święte znaki Egiptu
Przeszłość mówi do nas poprzez hieroglify.

Moja fascynacja Egiptem i jego kulturą powoduje, że często sięgam po książki z tego zakresu tematycznego. Święte znaki Egiptu Karola Myśliwca były swoistym kompendium wiedzy dotyczącej piśmiennictwa starożytnych Egipcjan i odkryć, jakie przybliżyły nam tą kulturę.

Święte znaki Egiptu - Karol Myśliwiec
Wydawnictwo: Iskry
Stron: 272

Książka rozpoczyna się typowo podręcznikową charakterystyką Egiptu. Poznajemy historię tego kraju i liczne (wiadomo, trudne do zapamiętania) daty. Autor krok po kroku przybliża nam ideę egipskich hieroglifów i przedstawia nam historie, jakie toczyły się w czasach, gdy znamienici naukowcy starali się rozszyfrować ich znaczenie. Początkowo myślano, że hieroglify, to tylko nic nie znaczące, losowo dobrane obrazki. Pogląd ten pokutował aż do momentu pojawienia się genialnego Champolliona, który rozwikłał tajemnice egipskiego pisma.

Książka ubarwiona jest mnogimi rysunkami i zdjęciami egipskich zabytków oraz samych hieroglifów. Jest skarbnicą egipskiej historii i dla mnie, jako dla zwykłego czytelnika z oddalonej o tysiące kilometrów Europy, była niesamowitą dawką satysfakcjonującej i tajemniczej zarazem wiedzy. Nie musiałam borykać się z typowo akademickim stylem, który dominuje w większości tego typu publikacji, książę czytało się nicznym najbardziej ekscytujący kryminał.

Karol Myśliwiec nie ograniczył się tylko i wyłącznie do samej historii hieroglifów, a gdyby tak było, prawdopodobnie książka straciła by wiele z wartości, jaką prezentuje w swojej obecnej formie. Dzięki temu, że autor sprytnie przeplata właściwy wątek książki z pobocznymi, ale jednak związanymi z nim wiadomościami, czyni utwór ciekawszych, wielopoziomowym i niezwykle edukującym.

Gdyby nie Święte znaki Egiptu, prawdopodobnie do dzisiaj nie poznałabym dokładnej historii faraona Echnatona, religijnego heretyka i reformatora, który próbował wydźwignąć Egipt z okowów strachu i degenerującej religii, a na jej miejsce wprowadzić kult tarczy słonecznej, dający ludziom nadzieję i swobodę. Nie poznałabym również dziejów archeologicznych ekspedycji do doliny królów i poczucia humory egipskich skrybów.

Polecam książkę Święte znaki Egiptu wszystkim pasjonatom historii, egiptologii i archeologii. Wiedza, jaką wyniesiecie z tej pozycji będzie niewspółmiernie większa do tej, jaką musieliśmy przyswajać ze szkolnych podręczników. Przede wszystkim lektura będzie przyjemna, a niewielki format książki pozwoli zabrać ją ze sobą w podróż, włożyć do torebki lub plecaka nie martwiąc się, że jest zbyt ciężka, czy że zajmie za dużo miejsca.

Czasami warto zróżnicować czytelniczy asortyment i pokusić się na coś, co z pozoru może nie wydawać się interesujące.Satysfakcja tkwi w odwadze.

Pozdrawiam was serdecznie,
Kinga

Ocena końcowa w skali od 1 do 10:
Okładka: 3
Pomysł: 10
Wykonanie: 10

piątek, 3 maja 2013

26 prawd o kobiecie - własna twórczość

Nic tak nie poprawia humoru w piątkowe wieczory, jak odpowiednia dawka humoru. Dzisiaj przedstawiam moje 26 prawd o kobiecie, które ukazały się na Forum Odjechani.com.pl i w e-booku, który dla nich stworzyłam. Mam nadzieję, że "prawdy" przeze mnie stworzone spodobają Ci i spojrzysz na nie z przymrużeniem oka.

26 prawd o kobiecie

1. Kobieta, nie rozmawia o swoim intelekcie – ona jest mądra
2. Kobieta wie, że jedyny wierny przedstawiciel męskiej rasy to jej kot.
3. Kobieta nie krzyczy, ona pracuje nam zmianą barwy głosu.
4. Kobieta nie jest gruba, ona po prostu trafia do nieodpowiednich sklepów.
5. Kobieta się nie obraża, ona celebruje ciszę i medytuje w odosobnieniu.
6. Kobieta nie plotkuje, ona zbiera i przetwarza najnowsze wiadomości z kraju i ze świata.
7. Kobieta nie zdradza, ona nawiązuje znajomości by dojść do wniosku, że i tak kocha swojego męża.
8. Kobieta się nie starzeje, ona zmienia image i działa incognito.
9. Kobieta mówiąc: boli mnie głowa, właśnie to ma na myśli.
10. Kobieta nie robi operacji plastycznych, ona zmienia rysy twarzy pod wpływem kuracji odchudzającej.
11. Kobieta nie kłamie, ona po prostu nie mówi prawdy.
12. Kobieta nie zazdrości, ona cieszy się szczęściem koleżanek w oryginalny sposób.
13. Kobieta nie jest materialistką, przecież i tak wszystko przepuści w sklepie.
14. Kobieta lubi inne kobiety, pod warunkiem, że są one mężczyznami.
15. To, że kobieta wygląda źle, jest winą pogody.
16. Kobieta jest dobrym kierowcą, każdy, kto twierdzi inaczej, jest mężczyzną.
17. Kobieta nie jest zaborcza, ona kocha z szczególnym przywiązaniem.
18. Kobieta ma zawsze dobry gust, jeśli twierdzi, ze zielone welurowe spodnie pasują do skórzanej kurtki i kwiecistej torebki z frędzlami, to znaczy, że tak ma być! 
19. Kobieta zawsze jest dobrze wychowana, wszelkie odstępstwa są winą niekorzystnego horoskopu, wysokiego ciśnienia lub wścieklizny. 
20. Kobieta dobrze gotuje, jeśli po obiedzie z nią, trafiasz na OIOM to jest tylko i wyłącznie Twoja wina.
21. Kobieta kocha komplementy, nie oczekuj wytłumaczenia, zaakceptuj to i nigdy nie próbuj z tym dyskutować. 
22. Kobieta lubi swoją teściową… prawie.
23. Jeśli kobieta mówi: porozmawiamy o tym wieczorem, masz 2 wyjścia – udać się pospiesznie do najbliższego punktu turystycznego celem wykupienia biletu do Meksyku lub zostać zgodzić się na tą rozmowę i już nigdy Meksyku nie zobaczyć.
24. Kobieta to istota nieskazitelna, mądra, uczciwa i piękna, jeśli masz inne zdanie wróć do punktu 21.
25. Na meczu kobieta zawsze kibicuje drużynie, która akurat prowadzi.
26. Kobieta nie oczekuje od Ciebie polemiki na temat wyżej wymienionych zasad, jeśli nie jesteś ich w stanie zapamiętać, wydrukuj je, powieś na lodówce i stosuj, jako życiowe credo.

Mam nadzieję, że moje 26 prawd o kobiecie wywołało uśmiech na Twojej twarzy. Zapraszam do komentowania.

Pozdrawiam wiosennie :)

czwartek, 2 maja 2013

Odkryj tajemnice męskiego umysłu

Odkryj tajemnice męskiego umysłu
Tajemnice męskiego umysłu
Która z nas kobiet nie chciałaby poznać tajemnic męskiego umysłu. Kobiety całego świata od zarania dziejów zastanawiają się, co kryje się w umysłach mężczyzn i jak dotrzeć do tych tajemnic. Książka Piotra Marta o wymownym tytule Tajemnice męskiego umysłu obiecuje nam poznanie tych zagadek.

Piotr Mart - Tajemnice męskiego umysłu
Wydawnictwo: Złote Myśli
Stron: 129

Do tej książki podchodziłam bardzo sceptycznie, tym bardziej, że czytałam wersję, która na okładce miała rysunek mózgu w większość wypełniony przez pole opisane jako seks i dopełnione polami nazwanymi jako piłka nożna, auto i TV. Spodziewałam się, że autor powie mi: facet to urządzenie proste, myśli tylko o seksie, a w czasie, w którym tego seksu nie uprawia, siedzi w garażu, bądź z piwem przed telewizorem. Na szczęście jednak moje przypuszczenia się nie sprawdziły i książka Tajemnice męskiego umysłu wniosła coś nowego w moje widzenie płci męskiej.

Na wstępie autor książki, czyli wspomniany wcześniej Piotr Mart powiadamia nam drogie kobiety (bo książka ta kierowana jest głównie do pań), kim jest, dlaczego ten utwór napisał oraz kto powinien go czytać, a kto nie. Standardowo, ale zmyślnie i typowo "poradniokowo" zaczynamy, tak więc nie powinno to nikogo dziwić.

Na okładce, tuż pod tytułem czytamy:
Odkryj co jest niezbędne, aby Twój mężczyzna dał z siebie wszystko i był Twoim najlepszym przyjacielem.

Nie wiem jak wy, ale ja mam już przed oczami wizję niesamowitego seksu na plaży, wielogodzinnych zakupów i świeżego bukietu róż co kilka dni :) Fajnie by było powiecie, no cóż, sprawdźmy, czy książka rzeczywiście da nam taki efekt.

Wiosna, lato jesień, zima - niby zwykłe pory roku, ale w tym przypadku autor porównał do nich różne etapy związku między kobietą  i mężczyzną. Opisał czym się charakteryzują i co dobrego ze sobą niosą. Jak dla mnie ta część była nudna, znam ją już z innych, podobnych publikacji. Po przeanalizowaniu związkowych pór roku przechodzimy do powodów rozpadania się związków, które nie są oparte na przyjaźni. Co prawda smutno, ale takie życie, niektóre związki po prostu nie mają przyszłości.

W momencie, w którym kończy się nostalgiczny dział, przechodzimy do wyjątkowo interesującej treści, czyli na co zorientowani są kobieta i mężczyzna, jakie są ich priorytety, oczywiście nie zdradzę wam ich, ale podejrzewam, że domyślacie się o co chodzi. Powiem tylko, że w grę wchodzi męskie ego i gdy poznamy podstawowe założenia, autor podpowiada nam jak to męskie ego podbudować i co możemy dzięki temu skorzystać.  to jest rzeczywiście prawdziwa gratka dla każdej kobiety, która chce być nie tylko żoną, czy dziewczyna, ale również wartościową partnerką dla swojego faceta.

Na koniec zdradzę wam tylko, czego jeszcze możemy dowiedzieć się z tej książki:
- Dlaczego mężczyźni kłamią?
- Kiedy kobieta wzbudza w mężczyźnie agresję?
- Kiedy chwalić mężczyznę?
- Test zadowolenia mężczyzny ze związku z kobietą.

Osobiście uważam, że z książki wyniosłam wiele, zaspokoiła ona moją ciekawość i pokazała pewne sprawy w całkiem innym świetle. Czasami dobrze jest zrozumieć faceta, stawiając się na jego miejscu. Tajemnice męskiego umysłu z pewnością ułatwiają to zrozumienie.

Ocena końcowa w skali od 1 do 10:
Okładka: 8
Pomysł: 10
Wykonanie: 8

Tutaj udostępniam Ci darmową próbkę tej książki w postaci e-booka - Tajemnice męskiego umysłu.
Copyright © Literutopia , Blogger