sobota, 16 listopada 2013

Wygraj książkę w Mikołajkowym konkursie forum Odjechani.com.pl

Wygraj książkę w Mikołajkowym konkursie forum Odjechani.com.pl
Zapraszam was serdecznie do udziału w Mikołajkowym konkursie organizowanym przeze mnie i forum Odjechani.com.pl Do wygrania książki i doładowanie telefonu.

Zasady konkursu są bardzo proste:
Musisz zachęcić mnie do przeczytania Twojej ulubionej książki tak, abym chciała po nią sięgnąć. Jeśli Ci się uda jedna z nagród jest Twoja.


Szczegóły znajdziecie w wątku konkursowym: Wygraj książkę lub doładowanie na Mikołajki!

Jeśli trafisz na konkurs z mojego polecenia, daj o tym znać.

Zapraszam do zabawy i życzę powodzenia!

czwartek, 14 listopada 2013

Te książki muszę przeczytać do końca 2013 roku!

Te książki muszę przeczytać do końca 2013 roku!
Zastanawiałam się ostatnio jakie jest moje książkowe must have na ten rok i z tej okazji wybrałam kilka pozycji. Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować plan i wszystkie z tych książek zostaną przeczytane do końca tego roku.

Dajcie znać czy je czytaliście i jak wam się podobały. To z pewnością ułatwi mi ułożenie chronologicznej listy i tym samym zdecydowanie, co chce przeczytać w pierwszej kolejności.

Zaczynamy w kolejności przypadkowej.


Anioły i demony

Anioły i Demony Dana Browna - tej książki chyba nie trzema nikomu przedstawiać, niemniej jednak ja jeszcze nie miałam okazji jej przeczytać. Kod Leonarda da Vinci tak mi się podobał, że postanowiłam zapoznać się z pozostałymi utworami  pana Browna i wybór padł na Anioły i Demony

To

To Stephen King - opinie głoszą, że książka jest fenomenalna. Kinga lubię (mam z nim coś wspólnego, jego nazwisko, to prawie moje imię) :) Dawno już tego pana nie czytałam i warto przypomnieć sobie jego styl. "To" będę czytać.

Sztuczki umysłu

Sztuczki umysłu Darren Brown - to samo nazwisko po raz drugi w zestawieniu, czyli mam dwóch Brownów. Sztuczki umysłu właściwie już zaczęłam czytać i  uchylając rąbka tajemnicy, nie zachwycają mnie tak więc dodaje je jako must have, aby mieć motywację, by książkę doczytać do końca.

Czas na zmiany

Czas na zmiany Łukasza Milewskiego - czyli trochę motywacyjnie, bo ja motywację bardzo lubię :) Tą książkę przeczytać w postaci e-booka. dużo czasu nad nią nie spędzę, bo wiem już, że nie jest jakaś obszerna objętościowo.

Mogłabym dodać do zestawienia jeszcze inne pozycje, ale po co stawiać poprzeczkę zbyt wysoko, jeśli ma się świadomość ograniczonego czasu. Obym dała radę tylko to przeczytać, ale znając życie coś się jeszcze w między czasie nawinie.

Czytaliście? Oceńcie!

sobota, 9 listopada 2013

Ucieczka od zmarszczek - Ewa Fraser | Recenzja książki

Ucieczka od zmarszczek - Ewa Fraser | Recenzja książki
Młody wygląd na dłużej, bez kremów i operacji plastycznych.

Każda kobieta chciałby zatrzymać upływający czas, tym bardziej jeśli jego upływ uwidacznia się na twarzy. Ja co prawda nie mam jeszcze z tym problemów, ale wiadomo, że lepiej zapobiegać niż leczyć, więc kiedy wpadła mi w ręce książka Ucieczka od zmarszczek Ewy Fraser postanowiłam zainteresować się treningiem, który rozluźni i nada skórze większej jędrności.

Ucieczka od zmarszczek

Ucieczka od zmarszczek - Ewa Fraser

Wydawnictwo: Interspar
Stron: 96

Przeczytanie tej książki (a raczej mini podręcznika) wraz z wykonaniem wszystkich ćwiczeń zajęło mi godzinę. Ta publikacja to przede wszystkim czarno-białe rysunki z instrukcją wykonywania poszczególnych ćwiczeń oraz kilka dodatkowych stron ogólnych informacji na temat pielęgnacji twarzy. W pierwszym rozdziale autorka pisze nam zdawkowo o sposobach pielęgnacji cery i jest tu mowa przede wszystkim o drogeryjnych kosmetykach typu mleczka czy toniki. Informacje zawarte w tym rozdziale to suche fakt typu: buzię możesz myć mydłem albo specjalnym żelem z tym, że jedno Cię wysuszy a drugie nie. Szczerze mówiąc jak dla mnie to tego rozdziału mogłoby nie być, tak samo jak kolejnego w którym mowa o naturalnych sposobach walki ze zmarszczkami (których autorka właściwie nie podaje).

Poczytaliśmy trochę pielęgnacyjnej teorii i przechodzimy do właściwej części. Tutaj również szału nie ma. Rysunki nie oddają dokładnie sposobu wykonania ćwiczeń, opisy wyglądają mniej więcej tak: podnieś brwi, opuść, zamknij oczy, powtórz 2 razy i przejdź do następnego ćwiczenia. Kiedy już je wszystkie przerobimy czeka nas rozdział dotyczący masażu twarzy i opukiwania jej, który bardzo przypomina mi metodę EFT. Zwieńczeniem jest kilka dodatkowych, nic do mojej wiedzy nie wnoszących stron, które traktują o makijażu.

Metoda pani Ewy Fraser może jest dobra, może odmładza i wprawia w zachwyt wiele praktykujących ją kobiet, ale książka sama w sobie jest surowa, zasadnicza i moim zdaniem odpychająca. Jakby pisano ją na poczekaniu zastanawiając się co tam jeszcze upchnąć. Może i się czepiam, istnieje wszak możliwość, że w dupie mi się poprzewracało i chciałabym, aby poradnik dotyczący treningu twarzy był pisany kwiecistą polszczyzną i po brzegi wypełniony błyskotliwymi uwagami autorki, ale tak! Tak bym właśnie chciała! Oczekiwałam kilku anegdot, osobistych przemyśleń, sprawozdania z wyników, jakie uzyskały osoby ćwiczące. Ogólnie potrzebowałabym w tej książce paru ozdobników a tu nic, kompletnie nic. Zero polotu, brak inwencji, drętwe fakty i minimalne zaangażowanie w treść.

Ćwiczyć z Ewą Fraser będę, to wiem na pewno, ale kunsztu pisarskiego jej nie zarzucę, a szkoda, bo ta książka mogła wyglądać całkiem inaczej. Mogłam rozpocząć czytanie od słów: Słuchaj koleżanko, wiem, że coś byś chciała z tą swoją facjatą zrobić - też to kiedyś czułam a, że wychodzę z założenia szukajcie a znajdziecie to przyjemność mam teraz niekrytą z faktu, że oddaje w Twoje ręce historię moich ćwiczeń i efekty jakie dzięki nim uzyskałam. Nie chce być gołosłowna, bo wiem, że możesz mi na słowo nie uwierzyć, więc jako bonus dołączam opinie 5 ćwiczących z moją metodą kobiet, które były tak miłe, żeby zaprezentować na zdjęciach swoje postępy(...)

Mogłoby to tak wyglądać, ale autorka poszła na łatwiznę, na czym książka bardzo straciła. Bo kiedy coś czytasz i masz wrażenie, że odbywasz poranną musztrę, to chyba coś jest nie tak, no ale czego ja wymagam, przecież to tylko poradnik...

Czytaliście kiedyś książkę, która była tak drętwa, że aż prostowała kręgosłup? A może któraś z was kobietki ćwiczy mięśnie twarzy i mogłaby podzielić się swoimi przemyśleniami na ten temat?

środa, 30 października 2013

Czytelniczy detoks

Zastanawiam się czy i Wam zdarzają się czasami okresy, kiedy nie macie czasu sięgnąć dosłownie po nic? Chcielibyście coś przeczytać, ale mimo dwojenia się i trojenia, nie ma jak.

Ja ostatnimi czasy miałam właśnie taki czytelniczy detoks i powiem Wam szczerze, że aż dziwi mnie fakt, jak gładko i bezproblemowo przeżyłam ten okres. O zgrozo nawet nie żałowałam, że nie czytam. I nie żebym spędzała czas pod palmami, ot, po prostu praca zajmowała tyle mojego czasu, że nawet nie przyszło mi do głowy, żeby wertować jakieś stronice po nocach. Przez 4 miesiące nie czytałam prawie nic, a jeśli już to bardzo mało, na raty i w ogóle w cały świat. Czuje się literacko wyprana, ale mam nadzieję nadrobić ten czas w spokojniejszych zimowych miesiącach.

Zdarzyło się Wam kiedyś przeżyć czytelniczy detoks? Jak się po nim czuliście?

niedziela, 15 września 2013

Wyniki konkursu i ostre tłumaczenie

Witam wszystkich po długiej nieobecności. Aż wstyd się przyznać, ale zaniedbałam bloga przez dobre półtora miesiąca. Wyniki konkursu, które miały pojawić się już dawno, dawno temu doczekały się publikacji dopiero dzisiaj. Tak więc żeby nie przedłużać jeszcze bardziej, informuje iż zwycięzcami konkursu są:  Bacha85 do której wędruje książka "Gdzie diabeł mówi dobranoc" i Sebastian, który otrzymuje powieść "Widmo". Z laureatami skontaktuje się w najbliższym czasie, a teraz kilka słów na temat mojej długiej nieobecności.

Tłumaczyć się powinnam gęsto, wiem, ale niestety tak jakoś wszystko mi się ostatnio układa, że choćby chciała znaleźć czas, to za cholerę nie mogę. Prac, remont, sprawy osobiste - to właśnie pochłaniało mnie bez reszty. Czasu na czytanie książek nie miałam w ogóle, tak więc i recenzji żadnej zrobić się nie dało, bo jak wiadomo, z pustego to nawet Salomon nie naleje :) W każdym bądź razie obiecuje ogarnąć jakoś swój "niedoczas" i powrócić do regularnego publikowania.

Pozdrawiam was serdecznie, życząc 28, a choćby nawet 25 godzin doby, bo te 24 to jakoś ciągle jest dla mnie za mało.

Kinga


sobota, 27 lipca 2013

Powiedz innym o moim konkursie i zgarnij książkę!

Powiedz innym o moim konkursie i zgarnij książkę!
Lato w pełni i słoneczna sielanka trwa w najlepsze. Przyglądając się tej idealnej rzeczywistości wpadłam na pomysł, aby urozmaicić wam to słodkie nieróbstwo emocjonującą lekturą i tym samym ogłaszam konkurs:

Powiedz innym o moim konkursie i zgarnij książkę!

Nagrodami w konkursie są dwie książki Joshilyn Jackson - Widmo i Gdzie diabeł mówi dobranoc.

Zgarnij książki Joshilyn Jackson

Zasady konkursu są bardzo proste:
Umieść w dowolnym miejscu w internecie link do tego posta i powiedz innym o konkursie. Miejsce wybierasz sam/sama, może być to Twój blog, forum, Facebook czy cokolwiek innego, co przyjdzie Ci do głowy. Możesz to zrobić w formie notki, banerka ze zdjęciem zamieszczonego powyżej lub zwyczajnego linku na końcu swojego artykułu. Sposób, w jaki to zrobisz zależy już tylko od Twojej inwencji. W komentarzu pod tym postem zostawiasz swój adres e-mail, odnośnik do miejsca w którym poinformowałeś/aś innych o moim konkursie i tytuł książki, którą wybierasz. To wszystko! Wśród osób, które wykonają zadanie konkursowe rozlosowane zostaną dwie wzruszające i przyprawiające o przyjemny dreszczyk powieści. Jedna osoba wygrywa jedną książkę.

Zgłoszenia przysyłać można do 27.08.2013r. do północy. Ogłoszenie wyników nastąpi w ciągu tygodnia od zakończenia konkursu a przesyłka nagrody (tylko na adres znajdujący się na terenie Polski) w ciągu dwóch tygodni od ogłoszenia wyników. Organizatorem i sponsorem konkursu jest autorka bloga literutopia.blogspot.com. W konkursie może wziąć udział każdy, nie ma żadnych ograniczeń :)

Zapraszam was serdecznie do wzięcia udziału i podzielenia się informacją o niem z innymi!

niedziela, 21 lipca 2013

W krzywym zwierciadle - Maciej Stuhr | Recenzja książki

W krzywym zwierciadle - Maciej Stuhr | Recenzja książki
Ostatnio cierpię na chroniczny brak czasu, który roboczo nazywam "niedoczasem". Tkwię w tym niedoczasie już od około miesiąca i czas przeznaczony na czytanie uległ u mnie znacznemu ograniczeniu. W związku z zaistniałą sytuacją zdecydowałam się na książkę krótką i stworzoną tak, aby czytać ją było można etapami bez tracenia wątku i niepotrzebnego powracania do treści. Wybór padł na Felietony "W krzywym zwierciadle" Macieja Stuhra.

W krzywym zwierciadle

W krzywym zwierciadle - Maciej Stuhr

Wydawnictwo: Zwierciadło
Stron: 224

W krzywym zwierciadle to zbiór felietonów i jak na felietony przystało, trudno ocenić je jako jednolitą, spójną treść z racji tego, że po prostu nią nie są. Mam wrażenie, że ogólnie całość publikacji, jej zasadność, reklama i "chodliwość" są lekko rozdmuchane, ale o tym za chwilę. Na początku przyjrzyjmy się jakości wydania.


Nie ma tu co polemizować, książka wydana jest w sposób przyjemny dla oka i elegancki. Okładka jest stylowa, papier dobrej jakości, gruby i śliski, przednia i tylna okładka to złożony we dwoje solidny kawałek papieru. Wewnątrz czcionka przystępnej wielkości, trochę rysunków i miejsce (mało, ale zawsze) na własny felieton. Oprawa ładna, ale wnętrze mnie nie zachwyciło.

Jak wypadły felietony Macieja Stuhra?

Felietony rzadko kiedy trafiały w moje czytelnicze i humorystyczne gusta. Owszem, zdaje sobie sprawę, że każdy ma inne poczucie humoru, inne spojrzenie na świat i masę własnych preferencji, które autorom trudno jest zaspokoić, ale mam wrażenie, że pan Maciej Stuhr zagrał na bardzo oklepanych tematach. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to nutka niechęci i kpiny w stosunku do celebrytów. Fakt, jest to dobry motyw, ale już mi się przejadł i kolejne napomknienia o ludziach X czy Y wcale mnie nie kręcą.
Gośćmi specjalnymi spotkania byli: Katarzyna Cichopek, Jolanta Rutowicz, Rafał Mroczek oraz nestor słowa polskiego Krzysztof Ibisz. Uczestnicy spotkania zgodnie podkreślili, że w ostatnich czasach nastąpił znaczny spadek poziomu programów rozrywkowych. Publiczność przestaje niestety chwytać te drobne subtelności, które łączyły twórców i odbiorców w początkach XXI wieku. Gala festiwalu zostanie poświęcona twórczości Doroty Rabczewskiej.

Jak dla mnie szału nie było i dupy nie urywało, co prawda jeden z felietonów pt. Prawda nas wyzwoli wywołał uśmiech na mojej twarzy z racji tego, iż jest parodią popularnego swego czasu programu Moment Prawdy i przesłanie, jakie płynie z tego tekstu jak najbardziej do mnie trafia. Co do reszty, mam wrażenie, że teksty są zbyt krótkie, pisane dosłownie na kolanie. Zanim właściwa treści się rozkręca okazuje się, że jest już koniec. Puenty miały być trafne i fantastyczne a okazały się zwyczajnie słabe. Maciej Stuhr jest świetnym komikiem, ale jego poczucie humoru nie jest moim, stąd ta pesymistyczna ocena. Wydaje mi się również, że te całe felietony wydane zostały tylko i wyłącznie ze względu na nazwisko autora. Podejrzewam, że gdyby wypocił je zwykły Kowalski nigdy nie ujrzałyby światła dziennego.

Co do felietonów to tyle. Pozostaje nam jeszcze druga część książki, czyli "niby scenariusz filmowy" zatytułowany Utytłani miłością. Tu również zachwycona nie byłam. Początek owszem, może i był na tyle irracjonalny, że się podobał, ale dalsza, właściwa część, no sorry memory, ale kicha straszna jak dla mnie i strata czasu. Ani w tym polotu, ani pomysłu, nie mówiąc już o tym dziwnym poczuciu humoru, takim prostym, przewidywalnym i jak dla mnie mało wyrazistym.

Jeśli chodzi o książkę "W krzywym zwierciadle" jestem zdecydowanie na nie. Bez ogródek stwierdzam, że nie podobała mi się, nie wciągnęła i właściwie nie było w niej nic, co teraz mogłabym chwalić. Może gdybym usłyszała niektóre teksty bezpośrednio recytowane przez Stuhra, razem z tą całą otoczką, mimiką czy drobnymi niuansami tonu głosu, mój odbiór byłby inny, ale jak na czytadło, to słabe to było niemiłosiernie  chyba tylko fani twórczości Macieja Stuhra mogliby być zadowoleni, no albo Ci, co to rozumieją jego tok rozumowania. Ja niby zrozumiałam, ale nie na tyle, żeby polubić.

Czytaliście te felietony albo macie zamiar to zrobić? Co sądzicie na temat wydawania książek składających się z tekstów już wcześniej publikowanych, biorąc pod uwagę, że autorem jest znana medialna postać?

niedziela, 7 lipca 2013

Najgorsze typy kobiet!

Najgorsze typy kobiet!
Jakiś czas temu opublikowałam na blogu zestawienie pt. Najgorsze typy facetów i obiecałam, że zamieszczę za jakiś czas podobny humorystyczny tekst dotyczący kobiet. W komentarzach pojawiło się radosne oczekiwanie, więc aby nie trzymać nikogo dłużej w niepewności, oto:

Którym typem jest ta pani?

   Najgorsze typy kobiet 


1. Księżniczka na ziarnku grochu - wiecznie coś jej przeszkadza, a to bucik za ciasny, a to sukienka za szeroka. Prawdopodobnie była jedynaczką. Rodzice i najbliższa rodzina nauczyli ją, że wszystko, z czego korzysta, powinno być idealne tak jak ona sama. Księżniczka nie zadowala się byle czym, ceni tylko wysoką jakość, a wszystko, co tych norm nie spełnia, uważa za kpinę z jej delikatności i wysublimowanego smaku. Księżniczka jest bardzo dumna i niekiedy wyniosła. Patrzy z góry na wszystko, czego nie rozumie. Oczekuje wiecznej pomocy i na każdym kroku pokazuje swoją bezradność. Duża uwagę przywiązuje do wyglądu i wystroju wnętrz, w których przebywa. Księżniczka kumpluje się tylko z innymi księżniczkami, pod warunkiem, że są od niej ciut brzydsze, mniej zamożne i obdarzone gorszym gustem. Księżniczka na życiowego partnera wybiera księcia - równie piękne i próżnego jak ona, ale za to obdarzonego stałym dopływem gotówki, dzięki któremu służba może usuwać spod jej pościeli ziarnka grochu.


Zalety: Jest piękną pokazową lalką, można się nią pochwalić w towarzystwie, aczkolwiek zapowiedzieć jej wcześniej należy, żeby nie otwierała nieproszona dziubka, bo zazwyczaj nic ciekawego do powiedzenia nie ma.
Wady: Wszystko jej przeszkadza, nigdy nie jest zadowolona. Jej buźka, zamiast świecić radosnym uśmiechem, wygięta jest zazwyczaj w podkówkę.




2.Skwarka - kobieta wielbiąca solarium ponad wszystkie świętości. Występuje w dwóch odmianach: Tleniona na biało blondyna o spalonej solaryjnymi lampami skórze i farbowany na czarno rudzielec, maskujący na siłę swoje pieg,i przy pomocy przesadzonej opalenizny.
Skwarka na siłę próbuje być piękna, ale intensywność zabiegów kosmetycznych, jakim się poddaje, mocno przekraczają dozwolony dla zdrowia pułap. Charakteryzują ją zazwyczaj długie, sztuczne paznokcie, sztuczne rzęsy i ogromny, eksponujący silikon dekolt. Skwarka na siłę chce być kimś, kim nie jest. Marzy jej się uroda mulatki bądź niespotykany w naturalnych warunkach na ziemi miks Skandynawki z Mulatką. Bezkrytycznie podchodzi do swojego wyglądu i nawet kiedy schodzi z niej skóra, jest przekonana o swojej niebywałej urodzie.

Zalety: To, co robi, daje jej wyższe poczucie własnej wartości i przekonanie o swej wyjątkowej naturze. Można porozmawiać z nią o kosmetykach, zawsze jest w stanie dać Ci "złotą" urodową radę, ale stosowanie jej bierzesz na własną odpowiedzialność.
Wady: Czasami wstyd pokazać się z nią w towarzystwie, wyjątek stanowi Halloween i spotkania Drack Queen.

3. Przemądrzała intelektualistka - jest najmądrzejszą kobietą świata. Ukończyła Harward, Yele i wszystkie najznamienitsze uczelnie tego świata. W rozmowie z nią nie wolno Ci podważać ani jednego jej zdania - w obronie własnej racji jest gotowa zabić. Zna się na wszystkim najlepiej, całą ludzką wiedzę ma w małym palcu. Jej rodzice najprawdopodobniej należą do jednej z wybranych grup: lekarze, nauczyciele, adwokaci, wykładowcy uniwersyteccy, fryzjerzy lub taksówkarze :) Intelektualistka wszystko bierze na poważnie, mało kiedy się uśmiecha, a żeby rozśmieszyć ją do łez, musiałbyś przedstawić zafałszowane roczniki statystyczne dotyczące sprzedaży pieluch tetrowych w latach 1995 - 2000. Intelektualista patrzy z góry na wszystkich, którzy nie noszą na plecach ksera ukończenia przynajmniej pięciu fakultetów. W jej obecności najlepiej jest milczeć lub... milczeć.

Zalety: Zawsze pod ręką masz najaktualniejszą encyklopedię. Nawet kiedy spłoną te w wersji drukowanej, a Internet zwariuje, ona znajdzie sposób, aby udowodnić Ci, że cykl półtrwania pierwiastków promieniotwórczych jest inny od tego, jakiego uczyłeś się w szkole.
Wady: Po pięciominutowej rozmowie z nią, Twój mózg kipi, wydając przy tym bulgoczące dźwięki. Nie możesz spodziewać się z jej strony pomocy, bo owszem wie jak ją wykonać, ale zanim się do tego zabierze, przedstawi Ci szczegółowe wytyczne Międzynarodowej Organizacji Zdrowia dotyczące zasad udzielania pierwszej pomocy.

4. Wieczna imprezowiczka - dla tej pani nie liczy się nic poza dobrą zabawą. Zna wszystkie kluby w mieście, wie, co jest trendy na parkietach i który barman przygotowuje najlepsze drinki. Całe jej życie składa się z nieustających epizodów krótkiej amnezji, tak, że potrafi przypomnieć sobie swój dzień tylko w granicach 16: 00-21: 00 (czas między dwudziestą pierwsza a szesnastą pozostaje czarna dziurą). Imprezowiczka ma paczkę dobrych znajomych, z którymi przerobiła w swoim życiu już kilkanaście cystern alkoholu. Na jej koncie opcjonalnie znajduje się też 7 tirów wypalonych papierosów i 4 męskie haremy zaliczonych facetów. Imprezowiczka nie myśli o jutrze, żyje chwilą, dobrze zarabia lub ma bogatą rodzinę, skądś w końcu trzeba brać pieniądze na zabawę. Ten typ kobiety nie stawia sobie za cel stabilizacji, żyje intensywnie i nierzadko krótko.

Zalety: Jest lubiana w towarzystwie (najbardziej we własnej zgranej grupie). Wygląda dobrze, jest rozgadana i zabawna. Zawsze wie, gdzie dzieje się coś ciekawego.
Wady: Nie stroni od używek, ma gdzieś autorytety i zasady moralne. Jest pierwszą zwolenniczką wprowadzenia anarchii i zalegalizowania marihuany.

5. Rozlazła mameja - nigdy nie wie, co jest grane, nie rozumie żartów, wygląda jak menel spod budki z piwem. W szkole dobrze się uczyła, aczkolwiek nikt jej nie lubił. Ma jedną, góra dwie koleżanki, nie posiada stałego partnera. Jest mimozowata, bezbarwna i nie posiada własnego zdania. To kobieta mgła, niby jest, ale gdyby się rozpłynęła, nikt by tego nie zauważył. Pochodzi z porządnej, tradycjonalnej rodziny i lubi koty. Często mówi sama do siebie, ma lekką nadwagę i krzywe nogi. Nie głosuje w wyborach, bo nie wie, na kogo, nie chodzi do kina, bo nie może się zdecydować, na jaki film. Jej życie składa się z przypadków, za które odpowiedzialność uwielbia zrzucać na innych.

Zalety: Zazwyczaj jest osobą o dobrym sercu, lubi pomagać i jednocześnie pozostawać w ukryciu. Jeśli powierzysz jej jakiś sekret, możesz być pewien, że go dochowa.
Wady: Nie doradzi Ci w żadnej sprawie, bo nigdy nie może zdecydować się na odpowiedź, w towarzystwie szału z nią nie zrobisz, bo nie emitują już programu "Łabędziem być".



Tak wiem, nie miałam dla nas litości drogie panie, ale czasami to nie tylko można, ale i wręcz trzeba :) Mam nadzieję, że poprawiłam wam humor. Jak podobają Ci się moje najgorsze typy kobiet?

poniedziałek, 1 lipca 2013

Kod Biblii - Michael Drosnin | Recenzja książki

Kod Biblii - Michael Drosnin | Recenzja książki
Ludzie, którzy rozszyfrowali biblijny kod. Szczęśliwcy, czy sprawcy naszego końca?

Od kilku już lat jestem fanką wszelkich teorii spiskowych i niewyjaśnionych zjawisk. Szczególnie interesują mnie aspekty religijne i ewolucyjne. Mogę śmiało stwierdzić, że niespokojny ze mnie duch, taki, co to zawsze szuka dziury w całym. Sięgając po książkę "Kod Biblii" również takiej dziury szukałam. Ciekawiło mnie co też może być w niej ukryte, a fakty, jakie poznałam przeszły moje najśmielsze oczekiwania...

Kod Biblii

Kod Biblii - Michael Drosnin

Wydawnictwo: W.A.B

Kiedy bierzemy do ręki Kod Biblii okładka nie wprawia nas w zachwyt. Śmiem twierdzić, że jest niewspółmiernie "skandaliczna" do właściwej treści książki a pisząc skandaliczna nie mam bynajmniej na myśli przekłamania, czy pseudonaukowości. Kod Biblii istnieje, jest potwierdzonym faktem i choć wielu próbowało jego istnieniu zaprzeczyć, w końcu musieli podkulić ogony i przyznać, że się mylili.

Czym jest Kod Biblii? Wydawać by się mogło, że to domniemanie na temat sensu najpopularniejszej na świecie księgi, ale rzeczywistość wygląda inaczej. Michael Drosnin i naukowcy, którzy przez kilka lat pracowali wraz z nim na biblijnym tekstem orzekli, że zawiera on zakodowaną, zamkniętą w tzw. zamek czasowy historię naszej cywilizacji. Wszystkie najważniejsze wydarzenia, daty, nazwiska i miejsca, jakie znamy z kart historii. Na pierwszy rzut ona wydaje się to nieprawdopodobne.
Przyzwyczailiśmy się myśleć, że Biblia jest książką. Teraz wiemy, że ma ona również inne oblicze - jest jednocześnie programem komputerowym. To nie tylko tekst, który Rips wpisał do komputera, lecz coś, czemu autor nadał interaktywny charakter i co ulega ciągłym zmianom. Kod Biblii może być zaprojektowany tak, by dało się go odczytać stopniowo, w zależności od stopnia rozwoju technologii. W ten sposób tekst może kryć zestawy informacji, przygotowane do odczytania, każdy we właściwym czasie.
I nikt nie potrafi wytłumaczyć jak ten szyfr został ułożony, każdy matematyk czy fizyk, który zapoznaje się z kodem, przyznaje, iż nawet najszybszy i najpojemniejszy komputer, jaki istnieje w dzisiejszym świecie ani wszystkie superkomputery Cray z Pentagonu razem wzięte, ani wszystkie main-frame z IBM, ani nawet wszystkie komputery świata, połączone w jedną olbrzymią sieć nie zdołałyby stworzyć tak perfekcyjnej łamigłówki, jak powstała 3000 lat temu.

Coś lub ktoś zapisało nasze dzieje w kodzie Biblii

Współpracownik Drosnina, Rips, mówi, że nie ma pojęcia jaki rozum mógłby ułożyć kod Biblii. Sam Drosnin wzbrania się od nazwania jej autora Bogiem, ale przyznaje, że szyfr, jaki zawiera Biblia został stworzony przez superumysł, byt, który przewyższa nas na wszelkich poziomach rozwoju i co najważniejsze wie wszystko o naszej przyszłości. Dzięki programowi komputerowemu badacze zdołali rozszyfrować zapis, który mówi o atakach terrorystycznych, sytuacji politycznej w Izraelu, życiu amerykańskich prezyfentów i wielu innych kwestiach. Z informacjami tymi udali się do izraelskich władz a Szimon Peres spytał tylko, czy można w jakiś sposób zapobiec wydarzeniom, które przepowiada biblijny kod.

Biblia w pierwowzorze zapisana jest w języku hebrajskim a programy, które wykorzystano do jej rozszyfrowania wykorzystywały zaawansowane modele matematyczne, na podstawie których naukowcy poznali zdarzenia, które mają nastąpić w niedalekiej przyszłości i o zgrozo okazało się, że zdarzenia te zaistniały jako fakty w takiej samej postaci, w jakiej są zapisane w Biblii. Oznacza to, że jakiś byt, wszechwiedząca istota zna naszą przyszłość w każdym najmniejszym detalu, ale co udowodnił Drosnin i jego współpracownicy, pozostawia nam wolną wolę i możliwość zmianę biegu wydarzeń.

Światłe umysły,  które badały kod Biblii twierdzą jednogłośnie - to ostateczne potwierdzenie istnienia Boga. Nikt ani nic innego nie byłoby zdolne 3000 lat temu przepowiedzieć i spisać dzieje całej ludzkości i umieścić je w liczącym nieco ponad 300 000 słów tekście. Biblia zawiera wszystko, daje ostrzeżenia i  niestety mówi o zbliżającym się Armagedonie, który my ludzie, możemy przesunąć w czasie, jeśli będziemy tego chcieli.

Świetna książka dla tych, którzy kochają nieznane

Kod czyta się lekko, ale mnie osobiście denerwowały liczne powtórzenia. To książka typowo naukowo-dziennikarska, trudno opisać ją w jednej krótkiej recenzji. Mimo, iż nie zawiera zbyt wiele treści, historia w niej przedstawiona nie daje się jasno  i dokładnie sprecyzować. Może się wydawać, że to domniemania, mistyfikacja, ale niestety nie, niezaprzeczalną autentyczność kodu potwierdzają wszyscy, którzy mieli z nim jakąkolwiek styczność. Szczerze mówiąc aż włos się jeży, gdy czyta się relacje ludzi, którzy najwyraźniej dotarli do największej tajemnicy wszechczasów.

W istnienie Boga wiedzę, może nie takiego, jakiego kreuje kościół katolicki, ale wierzę i co najbardziej przerażające ten Bóg, daje w Biblii jasno do zrozumienia, że z momentem, w którym ludzie zaczną poznawać najbardziej tajną ze wszystkich ksiąg, zacznie się początek końca. Przepowiadany w 2012 roku koniec świata mamy co prawda za sobą, ale wizja zagłady jakoś dziwnie pozostaje w ludzkiej świadomości.

Nie opiszę wam tej książki, nie da się tego zrobić, a ja nie mam wystarczająco chłodnego umysłu, żeby próbować się za to zabrać. Pokazać mogę jedynie jedną z ilustracji obrazujących sposób odczytania kodu (jakich zresztą w książce jest bardzo wiele):

Odczyt kodu Biblii

W tym miejscu nie pozostaje mi już nic innego jak tylko gorąco polecić wam zapoznanie się z książką "Kod Biblii". Zapewniam, że zmieni ona wasze postrzeganie pewnych spraw i na długo nie pozwoli o sobie zapomnieć.

czwartek, 27 czerwca 2013

Liebster Blog Award i wyniki konkursu

Liebster Blog Award i wyniki konkursu
Kilka dni temu zostałam nominowana przez Julię z bloga In corner with book do Liebster Blog Award. Na początku nie wiedziałam w ogóle o co w tym wszystkim chodzi, ale sprawa bardzo szybko się wyjaśniła.
,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów  więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”
Liebster Blog Award

1. Najlepsza książka jaką  kiedykolwiek przeczytałaś to?
Z pewnością Hobbit Tolkiena. To od tej książki zaczęła się cała moja przygoda z czytelnictwem i pisaniem. Jakoś szczególnie ta książka zapadła mi w pamięć i może nie dlatego, że uważam ją za najlepszą, tylko zwyczajnie mam do niej ogromny sentyment.
2. Który przedmiot w szkole najbardziej lubiłaś a który najmniej?
Nienawidziłam matematyki, mam umysł humanistyczny i wszystko, co związane z liczbami omijam szerokim łukiem. Lubiłam natomiast biologię, pisałam z niej maturę i mogę uznać, że to był mój ulubiony przedmiot.
3. Czy masz przyjaciela, ale takiego z prawdziwego zdarzenia, takiego od serca?
Z przyjaciółmi bywa różnie, czasami w ciągu życia się zmieniają, ale mogę powiedzieć, że tak są tacy ludzie...
4. Gdzie chciałabyś kiedyś pojechać?
Marzę o wycieczce do Egiptu i zwiedzeniu Doliny Królów.
5. Jakie 3 cechy najbardziej Cię denerwują u innych ludzi?
Rozwiązłość, nieszczerość, pozerstwo.
6. Jakie są Twoje zalety/umiejętności (wymień co najmniej 5)?
- dobre oko w strzelaniu
- ładne oczy
- cięty język
- umiejętność słuchania
- umiejętność manipulowania energiami
7. Gdybyś wygrała 1000000 zł co byś z nimi zrobiła?
Najpierw upiłabym się ze znajomymi do nieprzytomności i zabalowała na jakiejś tropikalnej wyspie, a jeśli coś by zostało, to zastanawiałabym się co zrobić z resztą, po wyleczeniu kaca :))
8. Jakie książki najchętniej czytasz?
Ezoteryczne, poradniki, biografie i horrory.
9. Z jakich powodów zdecydowałaś się założyć bloga?
Lubię czytać, pomyślałam więc, że jeśli moje doświadczenia z książkami będą w stanie pomóc komuś w dokonaniu wyboru lub naprowadzić na pozycję warte uwagi, to jest sens, żeby swój własny kawałek sieci posiadać. Zresztą nigdy się nad tym jakoś szczególnie nie zastanawiałam.
10. Twoje największe lęki to...?
Powiedzmy, że wszelakie żaby, robale itp.
11. Twoi ulubieni aktorzy to...?
Ciężko stwierdzić,bardzo podoba mi się aktor, który gra przystojniaka w komedii "Kocha, lubi, szanuje". Jeśli chodzi o aktorkę nic nie przychodzi mi w tej chwili do głowy.

Do zabawy nominuję następujące blogi:
 
http://booksloovers13xd.blogspot.com/
http://czytajmyksiazki.blogspot.com/
http://czytelniaa.blogspot.com/
http://nieczytam.blogspot.com/
http://ksiazki-legera.blogspot.com/
http://kinga42.blogspot.com/
http://mipropiabiblioteca.blogspot.com/
http://ksiazki-sardegny.blogspot.com/
http://book-and-cooking.blogspot.com/
http://alone-with-books.blogspot.com/
http://zaczarowane-strony.blogspot.com/

Oto pytania dla nominowanych blogów:
1. Gdybyś miał/a zrobić coś szalonego przed śmiercią, co by to było?
2. Najgorsza książka jaką kiedykolwiek przeczytałeś/aś?
3. Wymień 3 osoby które według Ciebie są wzorem do naśladowania?
4. Kiedy czytam książkę to.... (dokończ zdanie).
5. Mój blog jest dla mnie... (dokończ zdanie).
6. Jak brzmiała Twoja szkolna ksywa?
7. Gdybyś mógł zaplanować następne 10 lat swojego życia jakby one wyglądały?
8. Co robiłbyś/robiłabyś gdyby nie wynaleziono internetu?
9. Czy oprócz czytania książek masz jakieś inne hobby?
10. Jestem... (opisz siebie w dwóch zdaniach).
11. Co sądzisz o zabawie Liebster Blog Award?

Zapraszam do zabawy nominowane przeze mnie blogi, a osobom, które wzięły udział w moim konkursie ogłaszam, że zwycięzcą została: Marcela Pomper

Marcelo skontaktuje się z Tobą e-mailowo i za jakiś czas w Twoje ręce powędrują dwie książki, które można było wygrać w moim konkursie.


niedziela, 23 czerwca 2013

Rozmowy z Bogiem. Ksiega pierwsza - Neale Donald Walsch | Recenzja książki

Rozmowy z Bogiem. Ksiega pierwsza - Neale Donald Walsch | Recenzja książki
Jak wyglądałoby Twoje życie, gdybyś mógł porozmawiać z Bogiem?

Wszystkie trzy księgi Rozmów z Bogiem posiadam już od dawna. Nigdy jednak nie miałam czasu, aby się nimi bliżej zając, teraz wiem, że czas ten nadszedł w najbardziej odpowiednim momencie. Nie bez kozery mówi się, że mistrz przychodzi wtedy, kiedy uczeń jest gotowy. Książka "Rozmowy z Bogiem" trafiła do mnie wtedy, kiedy trzeba.

Rozmowy z Bogiem

Rozmowy z Bogiem - Neale Donald Walsch

Wydawnictwo: Limbus
Stron: 272

Trudno wprost uwierzyć, że autor książki miał możliwość bezpośredniej rozmowy z Bogiem, choć jak twierdzi jest to całkowita prawda. Walsch przez wiele lat swojego życia szukał odpowiedzi na nurtujące go pytania i prosił Boga, aby ten odkrył przed nim rąbek swojej tajemnicy. Życie Walscha się waliło, stracił pracę a dotychczasowe starania zdawały się nie przynosić żadnych efektów. Postanowił zwrócić się do Boga w formie listu, spytać go o pewne rzeczy i... za sprawą automatycznego pisma otrzymał od Boga odpowiedź. Najwyższy odpowiedział na wszystkie jego pytania, wyjaśnił wiele spraw związanych z sensem naszego życia i drogą, która nas czeka.

 
Jedni wierzą, że Walsch rozmawiał z Bogiem, inni kategorycznie zaprzeczają takiej możliwości. Sprawa wydaje się być nierozstrzygnięta, a każdy czytelnik we własnym mniemaniu musi zdecydować, czy wierzy, że słowa, które do niego docierają pochodzą od samego Boga. Ja osobiście chce w to wierzyć, gdyż koncepcja zawarta w Rozmowach z Bogiem jest spójna, przejrzysta i całkowicie odpowiada mojemu światopoglądowi i sposobi, w jaki postrzegam religię. Co prawda treść książki może wydawać się bluźniercza, zważywszy na fakt, iż Bóg twierdzi, że nie obowiązują nas żadne zasady, niczego nie musimy. Możemy tylko chcieć, a pojęcia dobra i zła jako takich, nie istnieją.

Bóg tłumaczy Walschowi, że stworzył nas po to, by doświadczyć własnej boskości, bo jak inaczej Bóg może zrozumieć swoją boskość jak nie poprzez doświadczanie stworzenia i miłości? To samo tyczy się nas, ludzi, którzy ponoć również jesteśmy bogami. Takimi małymi, mikrobogami własnego świata, a wolna wola dana nam przez Boga może zostać przez nas wykorzystana w każdy sposób, jaki przyjdzie nam do głowy.
W rzeczywistości boskiej nie ma żadnych nakazów ani zakazów. Rób to, na co masz ochotę. To, co Ciebie wyraża, co coraz wspanialej przedstawia Twoją Jaźń. Jeśli chcesz się zadręczać, to się zadręczaj. Ale nie osądzaj, ani też nie potępiaj, gdyż nie wiesz, dlaczego coś się zdarza ani czemu służy. I zapamiętaj: to, co potępiasz, kiedyś potępi Ciebie, a co osądzasz, tym się kiedyś staniesz.

Bezpośrednia rozmowa z Bogiem

Czytając "Rozmowy z Bogiem" mamy wrażenie, że sami z nim rozmawiamy. Że to my, a nie autor zadajemy pytania. To umiejscowienie nas w roli bożego rozmówcy nie jest trudne, gdyż pytania jakie padają w książce są odwiecznym niewiadomymi, jakie chciałby poznać każdy człowiek. Co dziwne, Bóg nie mówi w sposób doniosły, nie bije od niego żaden wzniosły majestat. Wyraża się swobodnie, niejednokrotnie żartuje i jak sam mówi, ma do tego prawo, przecież to on wymyślił humor.

Książka ta z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu, wielu ludzi może poczuć się zniesmaczonych lub zawiedzionych wizją Boga, która jest w niej przedstawiona, ale jeśli o mnie chodzi jestem w pełni usatysfakcjonowana. To, co zostało mi przedstawione przyjmuje z radością i pragnę wzniecić w sobie wiarę, że tak właśnie nasze życie wygląda, a Bóg, ten, którego religie przedstawiają jako surowego, karcącego stwórcę, w rzeczywistości jest czymś całkiem innym. Czytając nie da się odrzucić od siebie wrażenia, że te słowa rzeczywiście pochodzą do Boga.
Nie ma na świecie ofiar ani oprawców. Ani też nie godzą w ciebie wybory dokonane przez innych. Na pewnym poziomie świadomości wszyscy wspólnie powołaliście do istnienia to, czego nie znosicie - a stworzywszy ową rzecz, tak jakbyście ją wybrali.
Są tacy, którzy mówią, że dałem wam wolną wolę, mimo to ci sami ludzie twierdzą, że jeśli nie będziecie Mi posłuszni, poślę was do piekła. Gdzie tu wolna wola? To kpina z Boga - i przekreślanie zarazem możliwości wytworzenia między nami jakiegokolwiek prawdziwego związku.
Rozmów z Bogiem nie da się streścić, nie da się ich też ocenić z żaden sposób. Ten dialog nie podlega ocenie. Jego po prostu  trzeba przeczytać. Przeczytać i postarać się zrozumieć, nawet, jeśli łzy będą nam się cisnąć do oczu. Ja przeczytałam i jestem o tego czasu jakby szczęśliwsza. Zaczynam już drugi tom, chce dalej rozmawiać z Bogiem... kimkolwiek on jest.

Tym, którzy nie czytali, gorąco polecam, a tych którzy czytali zapraszam do podzielenia się opinią o książce.

czwartek, 20 czerwca 2013

Najgorsze typy facetów. Mężczyzno nie czytaj tego!

Najgorsze typy facetów. Mężczyzno nie czytaj tego!
Lubię sobie czasem coś skrobnąć, wiadomo, nie zawsze musi być to recenzja, a że pisać i wymyślać lubię bardzo, to stworzyłam jakiś czas temu spis najgorszych męskich typów. Początkowo umieściłam go na moim ulubionym forum, a dziś chce pokazać go wam. Jest to raczej taki humorystyczny felieton, baaardzo z przymrużeniem oka. Jeśli chcesz poznać najgorsze typy facetów. Zapraszam do czytania.

Najgorsze typy facetów


Przedstawiam wam zatem najgorsze typy mężczyzn!

Facet Super Macho - najlepszy, najsilniejszy i najbardziej przebiegły samiec alfa w grupie (i nie ważne z kogo składa się ta grupa). Nie znosi sprzeciwu, to on jest panem i władcą na krańcu świata. Nie potrzebuje od nikogo pomocy, nie przyznaje się do swoich słabości. Nie spotkasz go w kinie zalewającego się rzewnymi łzami na komedii romantycznej, ten typ upodobał sobie siłownię. To miejsce jest jego terytorium i gdyby mógł, oznaczyłby je w odpowiedni sposób.
Minusy: Facet super macho nie przyniesie Ci kwiatków, nie założy różowej koszulki, nawet gdybyś go o to błagała. Nie pobawi się z Twoim yorkiem ani nie wyprowadzi go na spacer.
Plusy: W jego obecności nie stanie Ci się krzywda. Macho jest gotowy w każdej chwili uderzyć do ataku i pokonać każda przeszkodę stojącą Ci na drodze. W wolnych chwilach możesz pozachwycać się jego mięśniami i udawać bezradną istotkę potrzebującą pomocy przy zmianie koła w samochodzie.

Facet Piotruś Pan - nie słucha, nie rozumie, co do niego mówisz, nie wie co to dorosłość i odpowiedzialność. Najchętniej wstawałby o 12:00, zjadał przygotowane przez Ciebie wcześniej śniadanie i zasiadł na długie godziny przed Xboxem. Piotruś Pan nie czuje potrzeby zarabiania pieniędzy, sprzątania, prasowania i wynoszenia śmieci. Najbardziej w świecie pragnąłby, aby te czynności na zawsze zostały mu darowane. Piotruś Pan jest lekkomyślny, dziecinny i ma gdzieś zasady, które próbujesz mu wpoić.
Minusy: Ty pierzesz, gotujesz, sprzątasz i opiekujesz się fantazyjną postacią, to chyba wystarczy.
Plusy: W każdej chwili masz dostęp do najnowszych kreskówek i gier. W waszym salonie możesz poczuć się jak na torze przeszkód (tylko wyobraź sobie te emocje związane z omijaniem jego brudnych skarpetek i opakowań po pizzy).

Facet Laleczka - ma więcej ubrań i kosmetyków niż Ty. W łazience spędza każdą wolną chwilę. Jest obyty z najnowszymi trendami zarówno w modzie, jak i w uczesaniu. Popuszcza na samą myśl o nowej innowacyjnej odżywce do włosów. Piłuje paznokcie czekając na autobus, nakłada make-up i wzdycha do swojego odbicia w lustrze. Uważa się za najprzystojniejszego i najbardziej eleganckiego faceta na świecie.
Minusy: Kiedy wychodzicie gdzieś razem, trudno odróżnić, kto w tym związku nosi spodnie, a kto regularnie poprawia balejaż. Łazienka w waszym domu jest na stałe okupowana przez Pana idealnego, przez co Ty z dnia na dzień wyglądasz coraz gorzej i masz ochotę rzucać się z mostu.
Plusy: Masz własną drogerię, nigdy niczego Ci nie braknie, on kupuje wszystko, więc zawsze znajdziesz coś dla siebie.

Facet Foch - wiecznie obrażony, zdegustowany i zły. Nigdy nie wiesz, czym możesz go śmiertelnie urazić. Facet Foch uważa, że każda osoba wyrażająca inne poglądy jest do niego wrogo nastawiona i zasługuje na "olanie". Nigdy nie wytłumaczy Ci, co tym razem go uraziło. Chodzi nadąsany i nikt pod słońcem nie wie z jakiej przyczyny.
Minusy: Nie masz z kim porozmawiać, w odwecie wynosisz się na noc na kanapę. Nie ma Ci kto pomóc, bo do Pana Focha strach się odezwać (czyt. radź sobie kobieto sama).
Plusy: W końcu masz święty spokój, nikt nie zrzędzi Ci nad uchem, a czas zaoszczędzony na rozmowach z Panem Fochem wykorzystujesz na spotkanie z przyjaciółkami.

Facet Synek Mamusi - nic nieumiejący, wiecznie nieporadny. Matka jest nieodłączną częścią jego życia, bez niej zginąłby w tej dżungli, którą my nazywamy życiem. Mami synek nie wyobraża sobie życia bez kobiecej pomocy. Wszystko musi mieć wcześniej przygotowane, trzeba mu wytrzeć buzię po jedzeniu i ponosić go, żeby mu się odbiło (niejednokrotnie w późniejszym życiu odbija mu nawet bez noszenia :)). Ten facet jest niczym dziecko zgubione we mgle, przed niebezpieczeństwem chroni go wyłącznie spódnica matki. Po osiągnięciu dorosłości poszukuje kobiety, która zaopiekuje się nim i obdarzy go matczyną miłością. Ich relacje będą raczej rodzinne, a nie zmysłowe.
Minusy: Masz w domu duże dziecko, wiecznie płaczące i nieustannie potrzebujące Twojej pomocy. Masz dosyć siedzenia przy jego łóżku, kiedy ma grypę i wysilania się na obiadki, przypominające smakiem te, które jadł w dzieciństwie.
Plusy: Posiadasz żywą maskotkę, możesz spełniać się macierzyńsko, nawet nie posiadając dzieci.

Facet Ciepłe Kluchy - dobroć i spokój wylewa się z niego, aż do obrzydzenia. Ten facet nigdy nie postawi na swoim, nie ma własnego zdania i chętniej korzysta z mentalności stada. Nigdy nikomu nie powie złego słowa ani nie użyje przemocy. W waszym związku poważne decyzje będą należały do Ciebie. Ciepłe Kluchy nie wychodzą na towarzyskie imprezy, ten facet nie lubi tłumów i chaosu, to go onieśmiela. Najlepiej czuje się w gronie sprawdzonych przyjaciół. Jest lubiany, ale często też po cichu wyśmiewany. Facet Ciepłe Kluchy muchy by nie skrzywdził, łatwo możesz go zawstydzić. Jeśli poczuje, że chcesz nad nim dominować, wycofa się z rozmowy i ucieknie w strefę swojego komfortu.
Minusy: Człowiek mimoza - niby żyje, ale co do tego pewności nigdy nie ma. Mdły, niewyraźny, bez szczególnych charakterystycznych cech osobowości. Często też nieatrakcyjny fizycznie.
Plusy: Możesz na niego liczyć, to chodząca Matka Teresa. Pomoże Ci w potrzebie, jeśli tylko będzie umiał. Świetny materiał na przyjaciela (na partnera nie).

Myślisz, że tu już wszystkie, najgorsze typy mężczyzn? Oj nie, są jeszcze...

Facet Niepoprawny Romantyk - ciągle beczy, wzrusza go wszystko i wszyscy. Trudno mu zapanować nad emocjami, bo cały czas chodzi z głową w chmurach. Cały czas może przynosić Ci kwiaty i piać rzewne serenady pod Twoim oknem. Jest roztkliwiony aż do przesady i wymaga tego od wszystkich wokoło. Niepoprawny romantyk to patentowana słabizna, facet cień, którego dostrzeżesz, a raczej usłyszysz, kiedy szlocha, zaczytując się Harlequinem. Zakochuje się bardzo szybko i sądzi, że to uczucie będzie trwało już wiecznie. Tych Pań "właściwych" miał już w życiu setki, ale żadna nie zabawiła na dłużej.
Minusy: Bardzo często masz ochotę zdjąć kapcia i zdzielić mu nim przez łeb. Denerwuje Cię wystrój jego (tudzież waszego) mieszkania. Tylu serduszek, czerwonych świeczek i plakatów z Titanica nie wiedziałaś nigdy w życiu.
Plusy: Czasami może dać Ci chwile, których nie zaznasz spędzając czas z Panem Super Macho, ani Piotrusiem Panem.

Facet Szambiarka - higiena osobista nie widnieje na liście jego życiowych priorytetów. Wychodzi z założenia, że skoro w średniowieczu ludzie się nie myli i nasz gatunek nie wymarł, to i teraz to się nie stanie. Faceta Szambiarkę rozpoznasz bardzo szybko po dość charakterystycznych cechach: brudne wymiętolone ubranie, zaniedbane włosy i dłonie, buty wyglądające niczym z westernu (kurz i kupy z dzikiej prerii). Ten facet uważa, że jedyne niezbędne mu "kosmetyki", to mydło i pasta do zębów (ale też nie za często, bo częste mycie skraca życie). To typ, którego wyczujesz na kilometr i z pewnością nie zachwycisz się tym zapachem.
Minusy: Nawet gdyby był najinteligentniejszym i najukochańszym przedstawicielem męskiej rasy, trudno z nim wytrzymać.
Plusy: Nikt nie zarzuci mu metroseksualności.

Podobało się? Najgorsze typy facetów, które przestawiłam, to nie wymysł, to realia. :) Jeżeli chcesz poznać ich damskie odpowiedniki, zapraszam na: Najgorsze typy kobiet.

niedziela, 16 czerwca 2013

Życie Pi - Yann Martel | Recenzja książki

Życie Pi - Yann Martel | Recenzja książki
Do czego może posunąć się człowiek, by uratować własne życie?

Książka Życie Pi przyciągnęła mnie przede wszystkim okładką. Gdzieniegdzie słyszałam, że treść jest dobra, ale przed przeczytaniem nie widziałam na oczy żadnej recenzji na jej temat. Chciałam, aby nic nie stało się dla mnie jasne, ani żaden fakt nie został odkryty. Sama również staram się pisać swoje recenzje tak, żeby nie ujawniać najważniejszych wątków powieści i pozostawić świadomość czytelnika wolną od wiedzy, którą ma przecież sam posiąść podczas czytania.

Życie Pi

Życie Pi - Yann Martel

Wydawnictwo: Albatros
Stron: 400

Pi Patel jest szesnastoletnim indyjskim chłopcem. Mieszka w bliskim sąsiedztwie zoo, którym zarządza jego ojciec. Od dziecka zaznajomiony ze zwierzętami i przebywający nieustannie w ich towarzystwie przygląda się cudowi, jakim jest życie. Pragnie kochać Boga i w niedługim czasie staje się praktykującym chrześcijaninem, muzułmaninem i hindusem jednocześnie. Uważa, że Bóg jest tylko jeden, a w niebie honorowane są wszystkie paszporty. Spokojne życie Pi zmienia kierunek wraz z kryzysem politycznym jaki dotyka Indie. Patelowie postanawiają wyemigrować do Kanady i zamknąć zoo. Zwierzęta zostają wyprzedane innym ogrodom zoologicznym, a część ląduje na statku razem z Pi i jego rodziną. Pewnej nocy, podczas rejsu Pi słyszy potężny wybuch. Od tej chwili jego dawne życie się skończyło. Zaczyna się nowe, Życie Pi.

Historia inna niż wszystkie

Na początku książki "Życie Pi" możemy poznać wiele ciekawych faktów dotyczących egzystencji zwierząt w ogrodzie zoologicznym. Czytając zastanawiałam się, czy tak będzie wyglądać całość książki, ale jakże bardzo się pomyliłam, wiem tylko ja sama. Książka mną wstrząsnęła, przyprawiła mnie o współczucie, złość i był też moment, że pojawiły się łzy. Wszystko przez nieprawdopodobną historię podobną do przygód Robinsona Cruzoe, którego zresztą bardzo lubię. Pi modlił się do Boga, kochał go i można sądzić, że to właśnie ten umiłowany Bóg pozwolił mu przetrwać ciężkie chwile, a może była to tylko siła woli. Moc, jaka budzi się w człowieku w krytycznych momentach i zmusza go do tytanicznego wysiłku, który ma na celu ochronę życia i podtrzymanie gatunku.

Życie Pi udowadnia nam, że wszystkie nasze problemy są niczym w porównaniu z ostatecznością, do jakiej może zniżyć się człowiek. Wszystko, na co narzekamy to tylko fanaberia przejedzonych, przegrzanych i wymuskanych francuskich piesków, które zawsze znajdą powód, żeby powiedzieć: jak ja mam źle w życiu. Nie mamy źle i to właśnie udowadnia nam historia Pi Patela. Siedzimy wygodnie w fortelu i odrażające widoki nie mrożą nam krwi w żyłach.

Zebra wciąż żyła. Nie mogłem w to uwierzyć. Miała w ciele wielką jamę, przypominającą krater wulkanu tuż po erupcji; wyrzygane, na wpół strawione organy lśniły w świetle dnia lub wydzielały tylko nikły matowy blask, ale inne wciąż jeszcze pulsowały życiem, choć słabo.Wszelki ruch.ograniczony był do drgawek tylnej nogi i sporadycznych ruchów oczu. Byłem przerażony. Nie miałem pojęcia, że jakakolwiek istota może przeżyć takie jatki.
Jak widać opisy nie szczędzą nam delikatności i zapewniam, że pojawią się w książce jeszcze kilkukrotnie, gorsze wręcz i bardziej obrzydzające, niż ten zacytowany. Zobaczymy, jak nisko może zejść człowiek w którym drzemie ogromna wola życia i jak nieubłagany potrafi być los, który się z nim bawi.
Powodem, dla którego śmierć tak mocno trzyma się życia, nie jest biologiczna konieczność, lecz zawiść. Życie jest tak piękne, że śmierć się w nim zakochała zazdrosną, zaborczą miłością, która zgarnie wszystko, co się da.
Kiedy już przebrniemy prze smutną, targającą emocjami historię, okaże się, że być może wcale tak nie wyglądała. Znajdzie się dla niej alternatywa, jeszcze gorsza, jeszcze bardziej wynaturzona i smutna zarazem. Trudno nam będzie wybrać, która tak naprawdę się wydarzyła, ale modlić się będziemy, żeby ta pierwsza była prawdziwa, ta, która nie przysparza aż tyle grozy. Zakończenie jest otwarte, tak można powiedzieć i ja nadal zastanawiam się, jak rzeczywiście wyglądało Życie Pi...

Yann Martel stworzył doskonały obraz człowieka, który próbuje przetrwać, ubrał ten obraz i pokolorował nadając mu głęboki, egzystencjonalny sens i skłonił mnie tym do dziękowania za to co mam. Bo tak naprawdę człowiek nie docenia tego, co posiada dopóki tego nie straci, wtedy jedynym co mu pozostaje jest wiara. Taka niezachwiana, dziecinna ufność, że zbawienie kiedyś nadejdzie.

Z czystym sercem polecam wam przeczytać Życie Pi, to nie będzie zwykła powieść, być może jest to historia autentycznie istniejącego człowieka. Tego nie wiem, ale z pewnością będę szukać odpowiedzi na to pytanie. Nie wiem czy coś się zmieni, kiedy je znajdę, w każdym bądź razie gdy ktoś w najbliższym czasie spyta mnie: Kinga, znasz jakąś ciekawą książkę, którą mogłabyś polecić, odpowiem: Życie Pi.

Ciekawa jestem Twojej opinii o tej książce.

czwartek, 13 czerwca 2013

Trzy twarze Ewy - Barbara Freethy | Recenzja książki

Trzy twarze Ewy - Barbara Freethy | Recenzja książki
Czasami jesteśmy rozdarci między miłością i powinnością. Czy górę bierze wtedy zdrowy rozsądek, czy serce?

Moje kolejne podejście do romansu uważam za wypełnione. Książka "Trzy twarze Ewy" przeczytana i pasowałoby, żebym przedstawiła wam ją książkę moimi oczyma. Tak, jak ja ją widziałam, tak, jak ją odebrałam i przetrawiłam. Trawieniu nie trzeba było pomagać, Ranigast był zbędny, obyło się też bez ziółek, ale...

Trzy twarze Ewy

Trzy twarze Ewy - Barbara Freethy
Wydawnictwo: Bis
Stron: 336

Derek, mąż Brianny Kane zostaje skazany na 5 lat więzienia w związku z kradzieżą obrazów zatytułowanych Trzy twarze Ewy. Nigdy nie przyznaje się do czynu, za który trafił do więzienia a Brianna usilnie wierzy w niewinność swego męża i znosi rozłąkę z ukochanym mężczyzną. W czasie trwania odsiadki rodzi mu syna i z pomocą teściów wychowuje dziecko w przeświadczeniu, że jego ojciec jest dobrym, utalentowanym człowiekiem. Kiedy na kilka tygodni przed zakończeniem wyroku Derek ginie na skutek więziennej bójki, Brianna postanawia oczyścić jego dobre imię i udowodnić, że nie miał on nic wspólnego z kradzieżą dzieł sztuki. Przeprowadza się do jego rodzinnej Zatoki Aniołów i próbuje wieść normalne życie.

Trzy twarze Ewy to typowy romans, ale z wplątana w niego nutką kryminału. Co prawda zagadką nie jest morderstwo a kradzież obrazów, ale zgadywanie, jak do kradzieży doszło może być ciekawym doświadczeniem. Dla Brianny poszukiwanie prawdy było bardzo bolesne, kochała męża i nie potrafiła dopuścić do siebie myśli, że człowiek z którym miała syna, mógł być złodziejem. Ale jak to zazwyczaj w życiu bywa nic nie jest czarne albo białe. Otaczająca nas rzeczywistość ma wiele odcieni i tylko nasz sposób postrzegania jest w stanie rozróżnić je i sklasyfikować wedle własnych upodobań. Niekiedy to, co wydaje nam się właściwe może ranić innych ludzi, a nasze szczęście dla innych staje się ciosem prosto w serce.

Powieść Barbarry Freethy cechuje się dość oklepanym schematem, kobieta po ciężkich przejściach zaczyna nowe życie i okazuje się, że czeka ją jeszcze więcej ciężkich przejść, ale na szczęście książka zawiera coś jeszcze. Tym czymś jest ciekawy wątek dzieł sztuki, które dla mieszkańców Zatoki Aniołów mają wielką wartość i sama postać Ewy, która zdaje się przynosić niektórym ludziom pecha. Ewa jest jak Derek, trudno uchwycić jej prawdziwe oblicze i choć malarz starał się ze wszystkich sił, aby oddać ja na płótnie taką, jaka była w rzeczywistości, ponosił klęskę. Książka jest częścią cyklu o Zatoce Aniołów, widziałam inne publikacje, ale chyba nie zapałałam do nich miłością na tyle, żeby po nie sięgnąć.

Trzy twarze Ewy mnie nie zachwyciły. Owszem, książka ma swoje mocniejsze i słabsze strony, ale w mojej surowej ocenie jest średnia. Kibicowałam Briannie, która było mało wyrazista, ale też irytowały mnie niepotrzebne "rozpychacze", czyli wątki, które nie mają związku z właściwą akcją książki i tylko zwiększają jej objętość i zawiłość. Nie wiem jak wy, ale ja lubię, gdy wszystko, co dzieje się w powieści jest z nią integralnie związane, uzupełnia w pewien sposób fabułę, naprowadza nas na właściwe wnioski i poszerza nasze zrozumienie. W tej książce są bohaterowie i sytuacje, których z czystym sercem można by wyrzucić i powiedzieć: a sio! Poszedł mi stąd, wynocha!

Książka Barbary Freethy na moim biurku

Książeczka jest niewielka, ma ładną okładkę, ale jest trochę taka rozmemłana. Nie twierdzę, że zła, ale chyba nie w moim guście. Wolę utwory z pazurem, takie, od których trudno się oderwać. Trzeba mnie czymś zaskoczyć, rozwścieczyć lub zaintrygować, żebym była zachwycona. Trzy twarze Ewy niestety nie wywołały we mnie skrajnych emocji, ale sądzę, że jest to średniej klasy, niezobowiązujące czytadło, takie dla chwilowego odmóżdżenia, gdy chcemy posmakować nowych perspektyw. Końcówka w moim mniemaniu jest słaba, zbyt ugrzeczniona i i bardzo przewidywalna. Jak ja nie cierpię przewidywalności!
Tak więc reasumując, szału nie było, dupy nie urywało, ale też narzekać jakość strasznie nie będę. Było średnio i tego się trzymam.

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wydawnictwa
Bis

Masz ochotę na tą książkę, czy wolisz inne klimaty?

niedziela, 9 czerwca 2013

Książkowe must have, czyli na co się ostatnio napaliłam.

Książkowe must have, czyli na co się ostatnio napaliłam.
Miała być piramidka, a będzie raczej spis, gdyż nie miałam możliwości zrobić odpowiedniego zdjęcia. Uwiercie mi więc na słowo, poniższe publikacje to moja piramidka. Napaliłam się na nie strasznie i w najbliższym czasie właśnie te pozycje będę czytać. Kolejność przypadkowa, nie wiem kiedy mnie na co najdzie, w każdym bądź razie przeczytania poniższych pozycji sobie nie odpuszczę. Zaczynamy.


Życie Pi

Życie Pi - Yann Martel

Na tą książkę polowałam już od dawna. Zachwyciła mnie okładka i zaintrygował nieokreślony tytuł. Mam nadzieję, że będzie to ciekawa lektura.


Córki Nipponu nie płaczą

Córki Nipponu nie płaczą - Lakotta Consilia Maria

Kolejna fenomenalna okładka i coraz bardziej zaczynam wierzyć, że jestem zatwardziałym wzrokowcem :) Książka przyciągnęła mnie i obiecuje trochę orientu, odmiennej kultury i tego czegoś, co poszukuje w bibliotekach od dawna - wyjątkowości.


Kod Biblii

Kod Biblii - Michael Drosnin

Tu już okładka nie prezentuje się tak okazale, ale mam nadzieję, że zawartość w pełni ten mankament wynagrodzi. Uwielbiam wszelkie niewyjaśnione historie, a zagadki religijne są jednych z tematów po które sięgam z ogromnym entuzjazmem. Oczekuje kawałka porządnej wiedzy bez pitolenia o tym, co już wiem.


Przez burze ognia
 Przez burze ognia - Veronica Rossi

Kolejna książka, którą planuje przeczytać od dawna. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że to będzie coś w moim guście i nie zawiodę się na tej lekturze.


Sztuka przyciągania ludzi
Sztuka przyciągania ludzi - Miłosz Karbowski

Taki sobie poradnik o budowaniu relacji i związkach międzyludzkich. Fachowa, praktyczna wiedza z zakresu bliskiego mojemu sercu. Mam nadzieję, że kogoś ciekawego przyciągnę po lekturze :)


Czy bogowie byli na Ziemi?

Czy bogowie byli na Ziemi? W krzyżowym ogniu pytań - Erich von Daniken

Daniken, czyli zajebistość nad zajebistościami. Mój ulubiony odkrywca - skandalista i jego niesamowite opowieści. Posiadam wiele książek tego autora, ale zbyt mało z nich do tej pory przeczytałam. Chce więcej!

Pozaświatowcy

 Pozaświatowcy: Świat bez bohaterów - Barandon Mull

Nowiusieńki egzemplarz powieści Brandona Mulla leży sobie właśnie w zasięgu mojego wzroku i błyszczy.  Kusi niesamowicie i już sam tytuł jest dziwnie przyciągający.

Jak podobają wam się moje zaplanowane czytadła? Co czytaliście, co z tego spisu polecacie, a co uznaliście za słabe?

czwartek, 6 czerwca 2013

Sekret - Rhonda Byrne | Recenzja książki

Sekret - Rhonda Byrne | Recenzja książki
Masz dżina w butelce. Wystarczy tylko, że wypowiesz życzenie.

Jak świat długi i szeroki każdy człowiek marzy o tym, żeby spełnić swoje marzenia. Jedni mają maleńkie, ot takie tyci tyci, inni ogromne i nie ważne jest które jaki ma rozmiar - chcemy, żeby stały się prawdą. Pragniemy dostatniego życia, ukochanych osób, które będą nas wspierać i długich, radośnie przeżytych lat. Marzymy o satysfakcji i poczuciu, że wykorzystujemy swój czas najlepiej jak umiemy. To normalne, tak być musi i powinniśmy o swoje marzenia walczyć. Ba, za jakiś czas powinny one stać się faktem i całkiem namacalną rzeczywistością, czy jak to tam chcemy nazwać. "Sekret" Rhondy Byrne to książka, która pokazuje, że można osiągnąć wszystko.

The Secret

The Secret (Sekret) - Rhonda Byrne

Wydawnictwo: Nowa Proza
Stron: 216

"Sekret" to poradnik, tak poradnik, ale nie taki zwykły, to instrukcja życia i działania. Co prawda nie idealna i oczywiście nie pozbawiona mankamentów, ale jak dla laików pozytywnego myślenia, albo tych, co to dopiero swoje życie zaczynają kreować - idealna. Rhonda Byrne zaczyna swoją książkę tak:

Rok temu zawalił się w okół mnie cały świat. Byłam wyczerpana pracą, zmarł mój ojciec a relacje ze współpracownikami i bliskimi nie przedstawiały się najlepiej. Nie wiedziałam wtedy, że z rozpaczy jaka mnie ogarnęła, zrodzi się najwspanialszy dar. Najpierw przed oczami mignął mi Wielki Sekret - Sekret udanego życia. Dostrzegłam go w liczącej sto lat książce, którą dostałam od mojej córki Hayley. Potem zaczęłam tropić Sekret w minionych wiekach. Nie mogłam uwierzyć, że znało go tylu ludzi. Były to największe postaci w historii: Platon, Szekspir, Newton, Hugo, Beethoven, Lincoln, Emmerson, Edison, Einstein.
Zanim przystąpiłam do czytania Sekretu, obejrzałam bestsellerowy film nakręcony na jego podstawie. To zapoczątkowało moje zainteresowanie Sekretem i niedługo później trafiłam na wydanie książkowe. Przyznacie, że początek książki sprawia, że włos się jeży. Uwielbiam takie początki, mało tego, uwielbiam takie treści i może są one komercyjne, rozdmuchane, ale jak działają. Nie sposób przejść obok nich obojętnie.


Dawni przywódcy, którzy znali Sekret, pragnęli zachować władzę nie dzieląc się nią. Nie zdradzali nikomu Sekretu. Ludzie szli do pracy, wykonywali swoje obowiązki, po czym wracali do domu.  Żyli w codziennym kieracie, pozbawieni siły, Sekret bowiem znali tylko nieliczni. Było w dziejach świata wielu ludzi, którzy pragnęli posiąść wiedzę o Sekrecie, i wielu, którzy znali sposób by tę wiedzę dać światu.

 Sekret największych ludzi tego świata

Osoba, która zaczyna czytać książkę Sekret i nie jest zaznajomiona z filozofią rozwoju osobistego, albo wytrzeszcza oczy w zdziwieniu, albo kiwa z niedowierzaniem głową. To całkiem zrozumiałe, książka wszak komunikuje nam, że możemy osiągnąć wszystko o czym tylko marzymy. Jej poszczególne strony ujawniają zasady, jakimi kierowali się w życiu najmożniejsi ludzie tego świata i zapewniają, że my również możemy osiągnąć ich poziom. Ile w tym prawdy, a ile pobożnych życzeń, to już musicie rozgraniczyć wedle własnego mniemania.

Dziwnie może nam się zrobić, gdy ktoś oznajmi, że wszystko, czego doświadczyliśmy w życiu sami dla siebie wykreowaliśmy i nie ma zmiłuj, ale jesteśmy odpowiedzialni za wszelkie nasze niepowodzenia. Trochę dupowato, co? Człowiek chciałby wierzyć, że jak mu się coś nie udaje, to jest to winą pogody, złego horoskopu, czy najzwyczajniejszego pecha, a tu masz - my sami jesteśmy winni...

Podążając tym tropem mamy możliwość kreowania wszystkiego tak, aby wieść bajkowe życie i nie musieć już nigdy narzekać. Powiecie ok, ale jak to zrobić. No i w tym momencie oczom waszym ukażą się następujące zalecania:
Naszym zadaniem jako istot jest bezustanne myślenie o tym, czego chcemy, sprawianie, by to, czego chcemy było w naszym umyśle absolutnie jasne i dokładnie określone, tym samym ożywiamy jedno z największych praw we Wszechświecie, prawo przyciągania.
To, co teraz myślisz, tworzy Twoje przyszłe życie. Tworzysz je swoimi myślami. Ponieważ myślisz bezustannie, tworzysz też bezustannie. To, o czym myślisz najintensywniej, albo na czym skupiasz się najbardziej, ujawni się jako Twoje życie.

W czym tkwi sukces tej książki?

Przede wszystkim przyjazna dla oka okładka i podparcie materiałem w postaci filmu (wszak kiepskich książek nikt nie ekranizuje). Na koniec zaś wisienka na torcie, czyli potencjalne zyski, jakie możemy osiągnąć po przeczytaniu tej publikacji (czytaj: zdrowiem, kasa, laski/faceci itd.)  Czytając opinie o tej książce i rozmawiając na jej temat, spotykałam się z niepochlebnymi ocenami, że to wymysły, że naciąganie i mamienie ludzi. No tak, wszystko w dzisiejszym świecie nosi znamiona takiego postępowania, więc nie trudno się dziwić, ale ten czytelnik, który szuka konkretnych rozwiązań, na pewno je w Sekrecie znajdzie.

Rhonda Byrne stworzyła w moim przekonaniu ciekawy utwór, sposób w jaki go odbieram odzwierciedla oczywiście moje przekonania i wiarę, jaką żywię, ale początkujący w tej materii też wiele z niej wniosą. Dla weteranów samorozwoju będzie ona natomiast doskonałym utrwaleniem materiału i motywatorem do kolejnych działań. Mogłabym o tej książce pisać długo, ale po co, skoro i tak nie przedstawię jej zalet w swojej krótkiej recenzji. Najlepiej będzie, jeśli sami jej spróbujecie.

Osobiście wierzę w to całe przyciąganie, lubię to i nieskromnie mogę się pochwalić, że posiadam jakieś tam "przyciągnięcia", co nie zmienia faktu, że nie na każdego Sekretowe rady podziałają. Z pewnością będą ciekawą odskocznią od zwykłych lektur, nie spodziewajcie się jednak kwiecistej mowy. Sekret jest zbudowany z wypowiedzi praktyków, którzy stosują w swoim życiu filozofię (jeśli można ją tak nazwać) prawa przyciągania, które pokrótce brzmi: doświadczasz tego o czym najczęściej myślisz.

Ja myślę ostatnio często o blogu, no i cóż nie będzie odkryciem Ameryki fakt, że coraz częściej go doświadczam, ale to przede wszystkim wasza zasługa. Czytacie moje tekstu, komentujecie, lajkujecie i jakoś to się wszystko kręci. Idąc ścieżką pozytywnego myślenia chciałabym was wszystkich z tego miejsca serdecznie pozdrowić :)

Na koniec jeszcze wizualizacja skonstruowana na podstawie książki i filmu The Secret. Obejrzyjcie i dajcie znać, co sądzicie o książce.



Co Ty myślisz o książce "Sekret" Rhondy Byrne?

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Bloger zależny od wydawnictwa?

Bloger zależny od wydawnictwa?
Jakiś czas temu trafiłam na bloga, który w zakładce Współpraca miał mniej więcej taką treść:

To jest blog niezależny. Proszę o nieprzysyłanie mi propozycji współpracy ani książek do zrecenzowania.
Za Chiny ludowe nie mogę przypomnieć sobie adresu tego bloga, gdyż zniesmaczona wyszłam z niego tak szybko, jak się tam pojawiłam. Spytacie dlaczego, już spieszę z wyjaśnieniem.

Masz niezależnego bloga?


"Blog niezależny" i "nieprzysyłanie ofert współpracy i książek" - jakby nie patrzeć na to zestawienie, autor jasno wyraził swoją opinię na temat współpracy blogerów z wydawnictwami, sugerując, że blogi, które współpracę zawierają, nie są niezależne. I tu mnie właśnie krew ciężka zalała i stwierdziłam: Dosyć, opuszczam to miejsce!

Współpracuje w wydawnictwami, owszem i otrzymuje od nich książki do recenzowania. Taki nasz układ, wszyscy blogerzy wiedzą, o co chodzi. Nie ważne, czy nam się książka podoba, czy nie - ważne, by było o niej głośno, a kto zrobi to lepiej niż książkowy bloger? My robimy coś dla wydawnictw i one robią coś dla nas. Recenzja za książkę, jasno i klarownie. To jest fenomen, bo książki są różne i nawet kiedy ja wyrażę się o jakiejś niepochlebnie, nie oznacza to, że komuś innemu się nie spodoba. Prostym przykładem jest 50 twarzy Greya. Masa ludzi pisze, że to chłam, a jednak czytelników znajduje ta książka, więc my, blogerzy nie jesteśmy wyrocznią w tej kwestii. Zapewniamy książce reklamę, a to, czy będzie ona poczytna, nie zależy od naszej recenzji, albo zależy w minimalnym stopniu.

Zawsze podejmując współpracę, komunikowałam jasno, że nie piszę recenzji pod publiczkę, wyrażę swoją opinię o książce tak, jak ona na to zasługuje w moich oczach i nie będzie sikania z zachwytu, jaka to ona nie jest wspaniała i cudna, podczas gdy w rzeczywistości okaże się gniotem. No way! Na to się nie godzę i wydawnictwa, z którymi współpracuje, znają moje zdanie. Nigdy nie wprowadzę w błąd swoich czytelników, byłoby to nie tylko oszukiwanie ich, ale samej siebie.

Nie każdy jednak wierzy, że tak właśnie recenzujemy. Dla niektórych jak widać bloger, który otrzymuje książki, nie jest niezależny. Jasna cholera, no gorzej chyba nie można było tego określić. Siedzi sobie taki bloger/blogerka i szczyci się tym, że ma blog niezależny. Ja też mam, mimo że z wydawnictwami współpracuje, a określanie innych mianem zależnych jest niesłychanie krzywdzące.

Nie wnikam w to, jak kto się z wydawnictwem dogadał, na jakich zasadach, terminach itd. Nie obchodzi mnie to, to prywatna sprawa, ale nadal nie zmniejsza to we mnie pogardy i złości na autora zamieszczonego u góry cytatu.

Drodzy blogerzy, czujecie się zależni od wydawnictw? Czujecie, że wasze blogi nie są do końca wasze, a opinie kreowane są pod wydawców książek, które otrzymujecie? Oni może i chcieliby pochlebnych opinii, ale żeby mówić o zależności w tym przypadku? Nie, to nie jest dobry tok rozumowania...
Copyright © Literutopia , Blogger